„To jest nasze miejsce”. Radykalna Lewica przejmuje przestrzeń publiczną – z dumą, godnością i bez pytania o pozwolenie
Od gabinetów władzy, przez ring bokserski, po ławkę w parku – kobiety i sojusznicy w całym kraju mówią jednym głosem: #ToJestMojeMiejsce. Kampania społeczna zainicjowana przez Radykalną Lewicę nie tylko poruszyła opinię publiczną, ale i realnie zmienia krajobraz symboliczny polskich miast i miasteczek.Po viralowej fotografii posłanki Nadziei Bańkosz na XXX piętrze Pałacu Kultury – w krótkiej sukience i wysokich butach, z dumną postawą i spojrzeniem z góry – przyszła fala działań w całej Polsce. Kampania nie zwolniła ani na chwilę.
Widzialność to prawo, nie przywilejW ramach akcji
„Widzialne. W każdej dzielnicy” na warszawskiej Woli, łódzkich Bałutach i gdańskiej Zaspie pojawiły się murale przedstawiające lokalne kobiety – działaczki społeczne, kasjerki, lokatorki, nauczycielki. Z ich twarzy spogląda duma i codzienność. „Nie chciałyśmy muralu celebrytek. Chciałyśmy siebie” – mówiła jedna z uczestniczek odsłonięcia na Pradze.
Wchodzimy wszędzie – bo jesteśmy wszędzieAktywistki, posłanki i artystki Radykalnej Lewicy sfotografowały się w przestrzeniach tradycyjnie zarezerwowanych dla mężczyzn: na mównicy sejmowej, w loży senackiej, za biurkiem sędziego. „Nie jesteśmy gośćmi – jesteśmy współwłaścicielkami tej rzeczywistości” – mówiła na konferencji prasowej posłanka Oliwia Bartosiewicz.
Niegrzeczne, równe, obecneDzień bez dress code’u ogłoszony jako akcja
„Niegrzeczne w pracy” przyciągnął dziesiątki tysięcy kobiet w urzędach, firmach i szkołach. Zrzucając „bezpieczne beże”, założyły krótkie spódnice, długie paznokcie, kolczyki i kolorowe włosy. Nie w imię buntu – w imię prawa do bycia sobą. Hasło: „Ubieram się dla siebie. To jest moje miejsce.”
Ciała w mieście – performance i obecnośćTancerki i aktywistki związane z RadLew pojawiły się z niespodziewanymi pokazami tańca i performansu w centrach handlowych, na rynkach i placach miast. „Nie jesteśmy obiektami. Jesteśmy obecne” – głosił napis towarzyszący jednej z choreografii, zarejestrowanej na wideo, które zdobyło setki tysięcy odsłon.
Mapa wykluczenia, mapa odzyskiwaniaNa stronie kampanii udostępniono interaktywną mapę, na której kobiety i osoby niebinarne mogą zaznaczać miejsca, w których doświadczyły wykluczenia, molestowania, przemocy lub ciszy. Jednocześnie zaczęła rosnąć druga warstwa – mapa „odzyskanych miejsc”, gdzie odbyły się akcje solidarnościowe, czyszczenia przestrzeni z mowy nienawiści, czy wspólne modlitwy i czuwania świeckie.
Kampania, która nie przeprasza za obecnośćKrytyka? Owszem, jest. Szczególnie ze strony części prawicowych komentatorów, którym przeszkadzały odważne stroje uczestniczek. Odpowiedź przyszła szybko i pewnie:
„Nasze ciała są nasze. Nasza obecność – nie do negocjacji. Seksualizacja nie leży w naszych sukienkach, tylko w oczach tych, którzy nie mogą znieść, że kobieta wygląda i mówi jak chce – jednocześnie.”
Kampania
#ToJestMojeMiejsce pokazuje, że nie chodzi o modę czy estetykę, ale o
autonomię, sprawczość i wspólnotę. To nie manifest przeciw komuś – to manifest dla siebie i dla wszystkich, którym do tej pory mówiono: „to nie dla ciebie”.
Dopiero zaczynamy – zapowiadają organizatorki. W planach: akcje na wsiach, w szkołach i przestrzeniach sakralnych. Bo miejsce kobiet nie jest tam, gdzie pozwoli im usiąść system. Miejsce kobiet jest tam, gdzie chcą być.
#ToJestMojeMiejsce – i nikt nam go nie odbierze.