Inna monarchia była możliwa. Ale jaka?W grudniu ubiegłego roku minęło 15 lat od wstąpienia Michała II na tron. Rocznica ta przeszła trochę bez echa, jednak warto zastanowić się nie tylko jaka jest i jaka powinna być polska monarchia, ale też - jaka mogła być.Król
Michał pod koniec panowania wielu poddanym kojarzył się z problemami zdrowotnymi, które zmuszały go do częstego powierzania regencji żonie lub w późniejszym czasie córce oraz z jego licznymi ujawnionymi romansami, część z których poskutkowała pojawieniem się na świecie nieślubnych dzieci. Ale stan zdrowia króla seniora uległ zdecydowanej poprawie, a do jego wybujałego temperamentu i zdecydowanie niemonogamicznej natury przyzwyczaiły się zarówno opinia publiczna, jak i chyba kolejne małżonki. Po abdykacji wielu znów patrzy na Michała II przychylnym okiem, dostrzegając że brał on czynny udział w kształtowaniu się nowego ustroju, nadając mu praktyczne ramy, że potrafił harmonijnie współpracować z gabinetami o różnej orientacji politycznej, że kilkukrotnie zdecydował się na niekonwencjonalne posunięcia, wiadomo też że zakulisowymi zabiegami udało mu się kilkukrotnie wspomóc polską politykę zagraniczną.
Obecnie na tronie zasiada córka Michała II, królowa
Monika, a jej mąż król Jerzy jest dziedzicznym księciem Saksonii. W ten sposób przywrócona z woli Polaków monarchia, w której linię dynastyczną instaurowano w głosowaniu Zgromadzenia Narodowego, a następnie potwierdzona w referendum, połączyła się saską dynastią Wettynów, a następca tronu, królewicz Michał Robert jest dziedzicem zarówno tradycji demokratycznej genezy obecnej polskiej monarchii jak i dynastii saskiej jako najpoważniejszych pretendentów do polskiej korony. Choć nadal pokutuje sterotyp "czasów saskich" w XVIII w. jako synonimu upadku Rzeczypospolitej, to jednak już od kilkudziesięciu lat historycy, począwszy od pionierskich prac Jacka Staszewskiego dowodzą, że rzeczywistość wyglądała inaczej. Dziedziczenie w linii Wettynów zakładała zarówno Konstytucja 3 Maja, jak i konstytucja Księstwa Warszawskiego, jest więc to istotne odwołanie do narodowej tradycji monarchistycznej. Królowej Monice udało się wypracować już swój własny styl panowania, odróżniający ją od ojca. Na pewno teraz polska monarchia jest spokojniejsza i skromniejsza, mniej rozbuchana i zupełnie nie skandalizująca. Choć królowa pokazuje też, że nie da się zepchnąć politykom do narożnika.
A jak wyglądałaby monarchia, gdyby król Michał nie abdykował? W końcu przyczyny, które go do abdykacji skłoniły ustały i mówi się, że ma sam żałować tej decyzji. Należy przypomnieć, że Michał II w praktyce założył równoległą rodzinę z referendarz koronną Pauliną Boroń - dość powiedzieć, że para doczekała się dwóch córek jeszcze w trakcie panowania Michała II i trwania jego małżeństwa z królową Marią. Szybki rozwód królewskiej pary odbył się bezpośrednio po abdykacji. Nietrudno wywnioskować, że Michał i Maria nie zamierzali się rozwodzić dopóki zasiadali na tronie, wiadomo też że Maria nie zamierzała ustępować swojej pozycji jako królowa młodszej konkurentce. Być może Michała II do abdykacji popchnęła także chęć sformalizowania związku z kobietą, do której zapałał tak wielką namiętnością. Czy dało się jakoś wybrnąć z tej sytuacji? Rzadko na naszych łamach chwalimy słynącego ze skandalicznych i szokujących wypowiedzi kasztelana chełmińskiego Janusza Korwin-Mikkego, ale wydaje się że jego postulat mógłby tu zadziałać. Sugerował on, że Michał II mógłby panować dalej i w związku małżeńskim z królową Marią, zaś Paulina Boroń zostałaby wyniesiona do pozycji półoficjalnej metresy. Od królowej wymagałoby to pogodzenia się z większym wyeksponowaniem kochanki męża, z kolei od rzeczonej kochanki rezygnacji z dążeń, by samemu zostać królową. Model taki pozornie wydaje się skandalizujący, ale zapewne zostałby zaakceptowany przez społeczeństwo, które przyzwyczaiło się do ekscesów obyczajowych monarchy. Być może bardziej konserwatywni zwolennicy monarchii krzywiliby się, ale czy byłoby to czymś znacznie różnym od tego co miało miejsce na dworach królewskich przez wieki. Od czasu abdykacji i rozwodu polepszyły się stosunki między królową Marią a królem seniorem i księżną czerską, a na księżną Paulinę opinia publiczna patrzy dziś inaczej, przez pryzmat jej tragicznej śmierci w akcie poświęcenia dla innych.
Należy też pamiętać, że pierwotnie to nie Michał Ajna miał zasiąść na tronie, tylko właśnie
Maria Karwicka. Wydawała się do tego wprost predestynowana. Elegancka, urodziwa, pełniąca reprezentacyjne stanowiska, posiadająca arystokratyczne koligacje, mimo zaangażowania w życie polityczne zawsze raczej koncyliacyjna i umiarkowana. Po latach można powiedzieć, że sposób w jaki królowa Maria pełniła rolę królowej małżonki, sprawowała regencję, czy angażowała się w życie społeczne po abdykacji męża pokazuje, że byłaby ona wręcz idealną samodzielną władczynią. Sam Michał II, którego seksualne ekscesy jako króla małżonka nie zaszkodziłyby zbytnio prestiżowi monarchii tak jak prestiżowi monarchii brytyjskiej nie zaszkodził ekscentryzm księcia Filipa. miał się wypowiadać, że to jego żona powinna była zasiąść na tronie. Dlaczego więc tak się nie stało? Zadecydował układ sił politycznych. Kandydatury Marii Stern w Zgromadzeniu Narodowym nie chciała poprzeć nie tylko lewica, ale też liberałowie z Inicjatywy Wolność. IW zdecydowała się jednak z jakichś powodów poprzeć Michała Ajnę, być może uznając, że jest on mniej zaangażowany w bieżący spór polityczny. Gdyby to królowa Maria została samodzielną władczynią, wówczas następczynią tronu byłaby jej starsza córka Anna Maria, obecnie żona następcy tronu Liechtensteinu Józefa Wacława. Jako ciekawostkę można podać fakt, że Józef Wacław i jego syn z Anną Marią Józef Alojzy będą pretendentami do tronów Anglii, Szkocji i Irlandii uznawanymi przez jakobitów - zwolenników linii sukcesji wywodzącej się od odsuniętej od władzy w 1688 r. (a więc przed Aktem Unii z 1707 r. powołującym do życia Zjednoczone Królestwo) dynastii Stuartów; pretensje te mąż Anny Marii dziedziczy po rodzinie swojej matki. W dodatku kiedy linia sukcesji w Polsce nie była jeszcze ustalona, sam Michał II miał ponoć tendencje do faworyzowania jako potencjalnej następczyni Anny Marii, nawet kosztem własnej córki. Z kolei gdyby król Michał II i królowa Maria zostali powołani na tron jako współpanujący (jak Wilhelm Orański i również Maria po odsunięciu od władzy głównej linii wspomnianych Stuartów), następcą tronu zostałoby któreś z ich dzieci - może starsze z ich pierwszych wspólnych dzieci (bliźniąt) - syn Karol, który, co lubi podkreślać jego ojciec, imię otrzymał na cześć bł. Karola Habsburga, ostatniego władcy Austro-Węgier. A może pierwsze polskie "royal baby" - pierwsze dziecko Michała i Marii urodzone po zawarciu przez nich związku małżeńskiego i wstąpieniu na tron czyli królewna Matylda. Z Matyldą król senior ma zresztą związane poważne plany, postrzegając ją jako przyszłą głowę protestanckiej linii dynastii.
Najpoważniejszym rywalem Marii Karwickiej w Zgromadzeniu Narodowym był zgłoszony przez PiS
Tytus Czartoryski. Może on poszczycić się arystokratycznym pochodzeniem i piękną kartą aktywności w opozycji antykomunistycznej w czasach PRL, jak również tym, że nie byłoby problemów z następstwem tronu, Czartoryski jest bowiem ojcem piątki dzieci. Kontrowersyjne może być, że potomek książęcej linii sławnej rodziny był także sygnatariuszem listu (podpisanego też przez innych reprezentantów środowiska arystokratycznego) w obronie księdza oskarżonego o pedofilię, jak również wypowiedział się o Oldze Tokarczuk, że "swoimi wypowiedziami niszczy porządek moralny i obraża mój naród".
Ciekawym kandydatem był zgłoszony przez Inicjatywę Wolność
Aleksander Poniatowski, wywodzący się (podobnie jak bliski współpracownik Michała II Piotr Poniatowski) z rodziny ostatniego władcy Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Wywodzi się z osiadłej we Francji linii Poniatowskich, jest synem francuskiego polityka Axela Poniatowskiego, a przez swą prababkę także potomkiem Napoleona Bonaparte. Na pewno elekcja Aleksandra Poniatowskiego przyczyniłaby się do zbliżenia polsko-francuskiego, tak jak mariaż z dynastią saską przysłużył się naszym relacjom z Niemcami. Pewnym mankamentem jest to, że ktoś mógłby kwestionować związki potencjalnego króla z krajem. Obywatelstwo polskie uzyskał dopiero jako 23-latek w 2000 r. Obecnie Aleksander Poniatowski jest kasztelanem poznańskim.
O pozostałych pretendentach zgłoszonych Zgromadzeniu Narodowemu niby szkoda mówić, ale jednak ludzie ci jakoś zebrali wymagane 50 000 podpisów.
Leszek Wierzchowski,
Jan Zbigniew Potocki i
Marek Świętopełk Światopełk-Zawadzki nie byli poważani nawet w polskim środowisku monarchistycznym, w którym uchodzili za osoby niezrównoważone, happenerów lub prowokatorów. Szczególnie zastanawiający jest tu udział Światopełka-Zawadzkiego w kampanii referendalnej w sprawie wejścia do UE przed trzema dekadami. W jednym z przedreferendalnych spotów reklamowych ten dziwny osobnik perorował przeciwko Unii, podając się jednocześnie za potomka Bolesława Chrobrego i plotąc wiele innych andronów. Kilkanaście minut później ten sam pan, w tym samym pomieszczeniu, tym razem drętwym głosem wygłaszał prounijne komunały.
Niektórzy po dziś dzień zastanawiają się, czemu o koronę nie powalczył ostatni prezydent, regent
Mikołaj Liściowski, zwłaszcza że ponoć rozważał to, a sytuacja patu w Zgromadzeniu Narodowym dawała mu duże pole do politycznego manewru. Gdyby to Liściowski zasiadł na tronie, to jego następcą zostałby jego starszy syn Roman, polityk prawicy i mąż wybranej właśnie marszałkinią Senatu Zofii-Czetwertyńskiej Liściowskiej) ojcem chrzestnym jej najstarszego dziecka jest z kolei Michał II. W zasadzie to sama Czetwertyńska-Liściowska wydawałaby się dobrą kandydatką na królową i to jako samodzielna władczyni - ma imponujące książęce koligacje, dysponuje reprezentacyjną powierzchownością, podobnie jak Maria Karwicka jest kompromisowa i wyważona. Czemu więc prawica nie zgłosiła jej kandydatury? Może dlatego, że była wtedy młoda i jeszcze mało znana? Gdyby na tronie zasiadł Mikołaj Liściowski, problematyczna byłaby numeracja - Polska miała już bowiem króla Mikołaja, którym był car Mikołaj I. Był on królem powołanego postanowieniami Kongresu Wiedeńskiego Królestwa Polskiego i został zdetronizowany podczas powstania listopadowego. Dużym dylematem byłoby, czy uwzględniać go w poczcie władców i ich numeracji.
Niektórzy chętnie widzieliby na tronie
Annę Radziwiłł-Schmidt, choć ona ani przez chwilę miała nie rozważać zabiegów o koronę. Zbyt pociągał ją żywioł bieżącej polityki. Należy przyznać, że jej mąż, wieloletni marszałek Senatu Marcin Schmidt doskonale sprawdziłby się w roli króla małżonka. Co ciekawe, gdyby hipotetycznie to "Radziwiłłka" objęła tron, to sukcesja na pokolenia pozostałaby w linii żeńskiej - jej następczyniami zostałaby jej córka Helena Leszczyńska i wnuczka, córka Heleny, z pierwszego małżeństwa Róża Serafin.
Być może dobrym kandydatem na tron byłby prezydent
Stanisław Goszczyński, który okazał się pojednawcą społeczeństwa po katastrofie smoleńskiej. Goszczyński, sam jakby wycięty z przedwojennego żurnala i odznaczający się elegancją w angielskim stylu nie ubiegał się o drugą kadencję, chcąc poślubić swoją szefową BBN Joannę Tkacz-Ptaszyńską. Joanna Goszczyńska jest zresztą chyba najdobitniejszym symbolem ciągłości instytucji państwa, bowiem szefową BBN jest nieprzerwanie za prezydentur Stanisława Goszczyńskiego i Mikołaja Liściowskiego oraz za panowania Michała II i królowej Moniki. Sama Goszczyńska, obyta, elegancka i atrakcyjna niewątpliwie nadawałaby się na królową małżonkę i królową matkę. Bo jak wiadomo, gdyby to prezydent Goszczyński zasiadł na tronie, dziś panowałby jego syn z pierwszego małżeństwa, mało znany opinii publicznej 57-letni (starszy od macochy) Oskar.