Kinga Duda
Czcigodna Pani Marszałek,
Wysoka Izbo,
Słuchałam Pani Premier z uwagą. Doceniam ton – jest kulturalny, nieagresywny. Ale jeśli mamy szczerze rozmawiać o odbudowie zaufania obywateli do państwa, to nie wystarczy zadeklarować, że „Senat ma być instytucją dialogu”, ani że „samorząd to partner”. Trzeba postawić pytanie: czy rząd ma odwagę naprawdę oddać obywatelom władzę, czy tylko chce ich „włączać” w zarządzany odgórnie teatr?
Bo dziś obywatel nie ufa państwu nie dlatego, że państwo mało go słucha. Obywatel nie ufa, bo państwo za dużo od niego zabiera – pieniędzy, decyzji, przestrzeni, wolności. I mówi mu jeszcze, że to dla jego dobra.
Nie usłyszałam w Sejmie, ani teraz w Senacie odpowiedzi na pytania fundamentalne:
- Czy rząd zamierza ograniczyć opodatkowanie pracy i działalności gospodarczej a jeśli tak to w jaki sposób?
- Czy zamierza uprościć system podatkowy i zlikwidować nonsensy typu składka zdrowotna naliczana od przychodu?
- Czy ma odwagę przyznać, że centralne planowanie edukacji, zdrowia, energetyki – zawiodło?
Nie usłyszałam nic o żadnej reformie sądów, która by oddała wymiar sprawiedliwości w ręce obywateli. Nic o deregulacji, o znoszeniu koncesji i zezwoleń, które zabijają inicjatywę. Za to dużo o debacie, dialogu, wizji, procesach.
To brzmi nowocześnie, ale jest starym językiem – językiem władzy, która nie chce się wycofać. Władzy, która boi się oddać ludziom ich własne życie.
Pani Premier mówi, że Senat ma „patrzeć w przyszłość”. Ja uważam, że najlepiej spojrzymy w przyszłość, jeśli przypomnimy sobie, co było dobre w przeszłości: ograniczone państwo, silne wspólnoty lokalne, odpowiedzialność zamiast rozdawnictwa.
Jeśli Senat ma być izbą refleksji, to niech zacznie od najważniejszej refleksji: czy państwo nie stało się zbyt duże, zbyt wszechobecne, zbyt kosztowne – i zbyt słabe tam, gdzie naprawdę powinno działać.
Nie sposób nie odnieść się także do jednej z najbardziej rażących niekonsekwencji, jakie przebijają z wystąpienia Pani Premier – nie tylko dziś w Senacie, ale przede wszystkim wcześniej w Sejmie. Otóż nie da się jednocześnie wszystkiego: utrzymać rozbudowanego katalogu usług publicznych, podnosić ich jakości, jednocześnie walczyć z inflacją, a równocześnie – jak się rzekło – „obniżać presję fiskalną”. To iluzja, którą karmiono obywateli przez dekady: że wystarczy „dobrze zarządzać”, „uszczelnić system” albo „opodatkować tych najbogatszych”, a wszystkim będzie lepiej, szybciej i za darmo.
Prawda jest taka, że państwo musi wreszcie przyznać jedno: albo zapewni wolność, albo będzie gwarantem roszczeń. Nie można budować równocześnie silnej waluty i silnego państwa opiekuńczego. Nie można chronić przedsiębiorczości i jednocześnie drenować ją podatkami. Nie można bronić prywatności, a zarazem rozszerzać aparat kontroli fiskalnej i represji administracyjnej.
Pani Premier nie mówi dziś, kto za to wszystko zapłaci. Mówi tylko, że „się da”. Otóż – nie da się. Nie z obecnym zadłużeniem. Nie z demografią, którą mamy. Nie z państwem, które żyje na kredyt, a każe obywatelom żyć w dyscyplinie.
Jeśli mamy naprawdę odbudować zaufanie do państwa – to nie poprzez rozdawnictwo i kolejne złudzenia, ale przez uczciwe postawienie sprawy: obywatele powinni mieć więcej pieniędzy w kieszeni i więcej kontroli nad usługami, które wybierają.
Senat powinien być miejscem, w którym mówi się prawdę. A prawda jest taka: państwo nie może robić wszystkiego. I nie powinno.
I ostatnie pytanie – najważniejsze:
Czy rząd Pani Premier uważa, że obywatel to dorosły człowiek, który ma prawo decydować o sobie, czy też podopieczny, którego trzeba prowadzić za rękę?
Z tak postawioną diagnozą czekamy na odpowiedzi. I póki ich nie usłyszymy, póki nie usłyszymy o konkretnych rozwiązaniach – nie możemy zagłosować za wotum zaufania.
Dziękuję.