Aleksander SternickiPrywatna samoorganizacja w służbie zdrowiaSłyszeliście kiedyś o Buurtzorg? Pewnie nie, bo nie jest to historia, którą centralistyczna władza chciałaby rozpropagować. Buurtzorg jest holenderskim stowarzyszeniem pielęgniarek środowiskowych zajmujących się pacjentami przebywającymi w domach. Działa od 2006 roku i zrzesza dziś kilkanaście tysięcy pielęgniarek. Co jest w nim takiego unikalnego? To, że każdy zespół samodzielnie organizuje swoją pracę i to bez kierownika. Nie ma nikogo kto mówiłby im co i jak mają wykonywać.
Rezultaty osiągane przez Buurtzorg w wymiarze medycznym są szokująco pozytywne. Pielęgniarka w Buurtzorg poświęca przeciętnie blisko 40 procent mniej godzin opieki przypadającej na jednego pacjenta niż w innych podobnych organizacjach – co brzmi ironicznie wobec faktu, że pielęgniarki w Buurtzorg mają czas na kawę i rozmowę z pacjentami, rodzinami i sąsiadami, podczas gdy w tym samym czasie inne organizacje pielęgniarskie dochodzą do standaryzacji usług, określając ich minutowe ramy czasowe.
Pacjenci Buurtzorg pozostają pod opieką o połowę czasu krócej, szybciej zdrowieją i stają się bardziej niezależni. O jedną trzecią mniej jest hospitalizacji nagłych przypadków, a kiedy jest już potrzeba przyjęcia do szpitala, pobyt trwa przeciętnie krócej. Oszczędności dla holenderskiego systemu ubezpieczeń społecznych są znaczne i gdyby wszystkie instytucje opieki działały tak sprawnie to mogłyby zaoszczędzić rocznie 2 miliardy euro.
Cyfry nie zawierają jednak tego, co jest o wiele ważniejsze, czyli reakcji pacjentów, ich odczuć w trakcie choroby lub w ostatnich latach życia wobec wsparcia, jakie otrzymują na poziomie emocji i relacji, ale także samych pielęgniarek, które mówią, że odzyskały swe zawodowe powołanie.
Dlaczego by nie wprowadzić takiego modelu w Polsce? Modelu, w którym to w ręce lekarzy i pielęgniarek oddalibyśmy funkcjonowanie służby zdrowia. To z pewnością nie spodoba się obecnej władzy, która chciałaby wszystko regulować i wszędzie ingerować. To wymagałoby olbrzymiego zaufania do obywateli, specjalistów w swojej dziedzinie, którzy wiedzą najlepiej jak pomóc swoim pacjentom. Jak pokazują jednak ostatnie lata nasza władza nie ma do nas zaufania i chce podejmować za nas wszystkie decyzje.