Fryderyk Skarbiński: Chcemy w końcu wejść na stałe do ogólnokrajowej polityki"Elity polityczne będą się bronić przed naszym programem, będą nas atakować, bo boją się, że stracą władzę, boją się, że stracą tytuły, które sami sobie ponadawali" - mówi Fryderyk Skarbiński psycholog i ekonomista, przewodniczący stowarzyszenia Rządzić Inaczej.
Jest pan antymonarchistą? Nie buduję swojej tożsamości na byciu przeciwnikiem czegokolwiek i kogokolwiek. Szukam pozytywnego uzasadnienia dla swoich poglądów. Jestem więc demokratą, jestem zwolennikiem partycypacji obywatelskiej, jestem za tym, aby jak najwięcej spraw ludzie mogli i chcieli załatwiać sami.
Zdaje się, że przed tymi wyborami wszyscy zaczynają mówić o demokracji bezpośredniej. To nie jest po prostu płynięcie na fali?Proszę spojrzeć od kiedy mówimy o tych postulatach. Od początku powstania Rządzić Inaczej demokracja bezpośrednia, partycypacja obywatelska były clue tego ruchu. To stare partie zauważyły, że te postulaty zyskują popularność i szybko podpięły się pod nie widząc spadające słupki w sondażach. Nie dajmy się jednak nabrać, oni byli demokratami kilkanaście lat temu, potem stali się monarchistami bo takie wiały wiatry, a dziś zainteresowali się demokracją bezpośrednią. Przez lata swoich rządów nie zrobili nic, aby dać obywatelom faktyczne narzędzia, aby mogli oni w większym stopniu i skuteczniej uczestniczyć w sprawowaniu władzy.
W ogniu monarchistów znalazł się pan także po wypowiedziach dotyczących stosunków z naszymi wschodnimi sąsiadami. Naprawdę nie dostrzega pan roli monarchii w poprawie relacji z Rosją i Białorusią?Śmieszą mnie argumenty monarchistów, które jakoby mają potwierdzać rolę monarchii w tym zakresie. Choćby ten o zbieżności ustrojowej, która niby doprowadza do zbliżenia. Gdyby rzeczywiście tak było to czy przez lata mielibyśmy tak dobre relacje z monarchiami zachodnimi mimo, że mieliśmy ustrój parlamentarny? Większą rolę miała odwilż u naszych wschodnich partnerów, która spowodowała otwarcie na zachód. Nasza uprzywilejowana pozycja wynika z bliskości geograficznej, ale widać poprawę relacji i rozwój stosunków gospodarczych z wieloma krajami Europy. To, że te gospodarki się liberalizują powoduje wzrost współpracy gospodarczej, a nie na odwrót jak chcą tego monarchiści. Mówienie o monarchistycznym bloku z Białorusią i Rosją pokazuje, w którym kierunku chcą pchać Polskę te środowiska. W kierunku centralizacji władzy, w kierunku oddawania władzy w jedne ręce. Ja wolę drogę demokracji, drogę partycypacji obywatelskiej.
A co z mariażami politycznymi między poszczególnymi dworami?Myślałem, że czasy kiedy to rodzice, czy rodziny decydują o małżeństwach swoich dzieci już dawno minęły. Niestety cofamy się w słusznie przeminięte czasy i chcemy ustawiać dzieciom życie. Nie w imię miłości tylko w imię politycznych konszachtów, politycznych korzyści. To według mnie skandaliczne, że o takich propozycjach mówi się w XXI wieku. Nic więcej na ten temat nie mam do dodania.
Oprócz monarchistów podpadliście także związkowcom, którzy uważają propozycję likwidacji płacy minimalnej za szkodliwą i niebezpieczną. Jak to jest z tym minimalnym wynagrodzeniem komu szkodzi, komu pomaga?I to jest bardzo dobrze postawione pytanie. Nic nie jest tylko czarne lub tylko białe. Płaca minimalna na pewno ma wpływ na podniesienie poziomu wynagrodzenia tych najmniej zarabiających tego nikt nie neguje. Związki zawodowe (i to ich rola) oczywiście bronią interesów swoich członków czyli zatrudnionych. Proszę zwrócić uwagę na jeden niuans wypowiedzi przewodniczącego Brody, o tym że likwidacja płacy minimalnej mogłaby doprowadzić do "wzrostu ubóstwa wśród osób
pracujących". A co z tymi którzy nie mają pracy? Nie mogą jej znaleźć pomimo, że chcą pracować, za dowolne pieniądze byleby podnieść jakość swojego życia, byleby choć trochę wziąć swój los w swoje ręce? Im oczywiście płaca minimalna szkodzi. To ich płaca minimalna wpędza w ubóstwo. A to właśnie bezrobotni są moim zdaniem najbardziej pokrzywdzeni, ich przede wszystkich powinniśmy bronić. Oni jednak nie są w kręgu zainteresowania związkowców, bo tych interesują tylko interesy ich członków czyli pracujących.
To jak pomóc bezrobotnym, oprócz zlikwidowania płacy minimalnej?Drugim ważnym elementem jest zmiana systemu pomocy społecznej. Trzeba doprowadzić do tego żeby pomoc państwa była uzależniona od wysokości dochodów, a nie przyznawana wszystkim lub przyznawana zero-jedynkowo. Tak żeby w każdej sytuacji opłacało się zarabiać choćby złotówkę więcej bez obawy, że po przekroczeniu pewnego progu straci się zasiłek czy inną formę wsparcia. To koncepcja tak zwanego negatywnego podatku, który wraz ze wzrostem dochodu o mniej niż proporcjonalnie zmniejsza wysokość wsparcia państwa.
Wróćmy na chwilę do pracowników i ich pensji. Płaca minimalna służy temu, aby zarabiali godnie i mogli podejmując pracę utrzymać swoją rodzinę. Co z tymi, którym związkowcy pomagają?Płace w Polsce w ostatnich latach rosły wolniej niż PKB, tak samo płaca minimalna. W ciągu ostatnich 12 lat PKB wzrosło o 54,3% a płaca minimalna tylko o 43,9%. Dokładnie o tyle samo wzrosła średnia pensja. Zasadnicze pytanie jakie powinniśmy stawiać to: dlaczego płace tak wolno rosną? Nie tylko nie gonimy bardziej rozwiniętych państw w tym zakresie ale zaczynamy tracić do nich dystans. To spowodowane jest tym, że obciążenia fiskalne i biurokratyczne nakładane na pracodawców rosną. Nie są oni w stanie płacić więcej mimo, że ich biznesy rosną, bo wzrosty te zjada państwo. Zatrudnieni Polacy zarabiają w Polsce coraz mniej w stosunku do naszych sąsiadów z Unii Europejskiej. Dlatego wyjeżdżają do pracy na zachód, dlatego uciekają do samozatrudnienia. Gdzie były związki zawodowe przez ostatnią dekadę gdy interesy pracujących tak ewidentnie cierpiały? Dlaczego obudzili się teraz? Odpowiem panu: bo uderzyliśmy w końcu w ich interesy, w interesy związków, a nie interesy pracujących. Płaca minimalna to ich główne narzędzie działania, a dodatkowo chcemy im odebrać przywileje.
Na pensję nie narzeka z pewnością ponoć rządząca bankiem centralnym Patrycja Skarżycka. Jaki wpływ może mieć na polską gospodarkę jej duża rola w NBP?Wszędzie tam gdzie władza może obsadzać stanowiska tam jest pole do patologii i nadużyć. Wszędzie tam gdzie państwo wkracza w życie społeczno-gospodarcze tworzą się sytuacje mogące potencjalnie prowadzić do korupcji czy nepotyzmu. Tutaj mamy tego jaskrawy przykład. Cała sytuacja wpływa bardzo źle na NBP. Przede wszystkim dla wiarygodności banku centralnego, która ma olbrzymi wpływ na reakcję rynków na jego decyzje. To nie jedyny obszar, gdzie ujawniły się w ostatnim czasie patologie. Musimy dążyć do tego by uniezależnić naszą gospodarkę od polityków. Podobnie wygląda sytuacja w polskich górnictwie, gdzie od lat dotujemy nierentowne kopalnie, co powoduje, że niedoinwestowane spółki nie kładą odpowiednich środków na bezpieczeństwo pracy. Przez co mamy dużo więcej tragicznych wypadków niż w rynkowo działających kopalniach np. w Niemczech czy USA. Dlatego będziemy dążyć do dokończenia urynkowienia przedsiębiorstw państwowych, a także do zmian w prowadzeniu polityki monetarnej żeby jak najmniej zależało od dyskrecjonalnych decyzji pojedynczych osób czy różnego rodzaju rad lub komitetów.
Jaką przyszłość widzi pan dla Rządzić Inaczej? Nadal będziecie podpadać kolejnym środowiskom?Chcemy w końcu wejść na stałe do ogólnokrajowej polityki. Mamy program w dużej mierze stojący w kontrze do obecnego establishmentu. Elity polityczne będą się bronić przed naszym programem, będą nas atakować, bo boją się, że stracą władzę, boją się, że stracą tytuły, które sami sobie ponadawali. Jedynak my się nie boimy. Wierzymy, że nasz program trafia do ludzi bo odpowiada na ich problemy i bolączki codziennego życia, a z drugiej strony jest po prostu zdroworozsądkowy. Pewnie jeszcze raz nadepniemy komuś na odcisk, ale to dla mnie tylko dowody na to, że uderzamy w czułe punkty obecnej władzy - w ich pozycje i interesy.