Aborcja w dziewiątym miesiącu ciąży. Prokuratura wszczęła śledztwo
Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy wszczęła śledztwo po informacjach o aborcji w dziewiątym miesiącu ciąży. Zabieg wykonano w miejscowym szpitalu.- Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, prok. Karolina Stocka-Mycek potwierdziła w rozmowie z „Gościem”, że w Prokuraturze Rejonowej w Oleśnicy toczy się śledztwo w sprawie przerwania ciąży za zgodą kobiety, z naruszeniem przepisów ustawy – gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety. To czyn z art. 152§3 kk w zw. Z art. 152 §1 kk. Zaznaczyła, że nie zostało złożone powiadomienie o popełnieniu przestępstwa, a prokuratura sama podjęła sprawę po doniesieniach medialnych - poinformował "Gość Niedzielny".
To pokłosie głośnej sprawy, opisanej niedawno przez "Gazetę Wyborczą". Fundacja "Pro - prawo do życia" uważa, że w oleśnickim szpitalu wykonano aborcję na dziewięciomiesięcznym dziecku w łonie matki. Potwierdza to profesor z kliniki, w której wcześniej przebywała kobieta. O sprawie niedawno pisaliśmy na łamach portalu MojaOlesnica.pl.
- Wedle informacji medialnych, u Felka podejrzewano wrodzoną łamliwość kości. Jego mama trafiła do szpitala w Łodzi, gdzie chciano zakończyć ciążę, ale nie chciano zabijać Felka. Planowano wykonać cesarskie cięcie (w tej sytuacji ta metoda byłaby najlepsza zarówno dla mamy jak i dla dziecka), a następnie udzielić Felkowi i jego mamie pomocy w postaci specjalistycznego leczenia pediatrycznego i terapii pourodzeniowej. Jednak za namową aktywistów aborcyjnych mama Felka pojechała do Oleśnicy - największego w Polsce ośrodka aborcyjnego. Tam w 37-tygodniu ciąży (9 miesiąc) gotowemu już do porodu Felkowi wbito w serce igłę i zabito go zastrzykiem z chlorku potasu. Wedle relacji Gazety Wyborczej, dokonała tego osobiście wicedyrektor szpitala Gizela Jagielska, która w przeszłości publicznie chwaliła się robieniem takich zastrzyków w serca dzieci - podała organizacja.
Fundacja zwracała uwagę, że w tej sprawie oświadczenie wydał prof. Piotr Sieroszewski, kierownik ginekologii szpitala w Łodzi i prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników. Można w nim przeczytać historię pani Anity, mamy Felka, która trafiła do łódzkiego szpitala. Lekarz potwierdził też wiek płodu.
- W trakcie kolejnego konsylium Pani Anita wręczyła nam pismo napisane przez adwokata fundacji FEDERA z żądaniem "indukcji asystolii płodu" (czyli zabicia dziecka zdolnego do życia poprzez wbicie igły do jego serca z podaniem chlorku potasu). Zaproponowaliśmy natychmiastowe rozwiązanie przez cięcie cesarskie (ze względu na zły stan psychiczny Pani Anity) w znieczuleniu ogólnym z objęciem dziecka wysokospecjalistycznym leczeniem pediatrycznym. Oznacza to, że zaproponowaliśmy Pani Anicie niezwłoczne zakończenie ciąży, co nie jest jednoznaczne z uśmierceniem płodu zdolnego do życia. Postępowaliśmy zgodnie z obowiązującym prawem, które nie zezwala na uśmiercanie płodu w trzecim trymestrze ciąży (tym bardziej, że mieliśmy do czynienia z dzieckiem zdolnym do życia). Nasza decyzja nie była podyktowana subiektywnymi przekonaniami personelu medycznego czy też uprzedzeniami do kobiet, lecz obiektywną sytuacją prawną, a przede wszystkim możliwością sprawdzonej i stosowanej terapii pourodzeniowej - napisał profesor.
W ocenie antyaborcyjnej fundacji, lekarze w Łodzi chcieli zakończyć ciążę, a następnie pomóc urodzonemu i żywemu Felkowi oraz jego mamie. - W Oleśnicy Felka po prostu zabito wiedząc przy tym, że może być to groźne również dla pani Anity - uważa organizacja.
Dyrektor szpitala Agnieszka Cholewińska uważa, że personel działał zgodnie z przepisami. - Decyzję o aborcji w drugim i trzecim trymestrze zwykle nie przychodzą kobietom łatwo. Najczęściej w tle jest poważna wada rozwojowa płodu, nieprawidłowość genetyczna czy zdarzenie wskutek, którego istnie duże prawdopodobieństwo urodzenia dziecka z poważnymi chorobami. Pacjentki, które spotykam w takiej właśnie sytuacji, to najczęściej kobiety, które tej ciąży bardzo chciały. Nie każdy z nas ma w sobie tyle siły, zasobów zarówno finansowych jak i emocjonalnych, żeby świadomie podjąć decyzję o wychowaniu takiego dziecka. Nie każda z tych kobiet chce widzieć okołoporodową śmierć noworodka. Ja nie wymagam od nich tego heroizmu i będę robić wszystko aby do tego heroizmu zmuszane nie były - oświadczyła niedawno Gizela Jagielska, lekarka i wicedyrektor placówki ds. medycznych.