Polska potrzebuje konsolidacjiPolska polityka dla obserwatora życia politycznego jest ogromnie rozdęta i podzielona jak w okresie międzywojennym, albo na początku lat 90. Polska potrzebuje porozumienia i konsolidacji sił politycznych. Nieadekwatne są dzisiaj podziały na linii prawica-lewica, ale Polska potrzebuje klarownej sytuacji i jasnego wzięcia odpowiedzialności, zwłaszcza przez środowiska konserwatywne.Polska lewica jest niezwykle zjednoczona - przeciętnej jakości intelektualnej, słabej jakości kadrowej, ale stanowi dzisiaj zdecydowany, jednolity front. To będzie premiowane w sytuacji zagrożenia i poszukiwania jednoznacznej opcji politycznej. Sytuacja taka rodzi się przy okazji sprawy autonomii dla Górnego Śląska. Postać Laury Novak, będącej oficjalnie kandydatem sił lewicowych na premiera (bowiem obecnie jest szefową gabinetu cieni) w przypadku potencjalnej wygranej wyborczej - nie jest tak mocna, jak Leszek Miller przed triumfem SLD w 2001 roku. Zdecydowanie jest jednak rozpoznawalna i - jak pokazują badania opinii publicznej - cieszy się zaufaniem niewielkiej, ale jednak większości Polaków. Znajduje się w rankingach tuż po rodzinie królewskiej (Boże, błogosław Króla) oraz Marszałku Mikołaju Liściowskim. Zjednoczona Lewica jest trzecią siłą polityczną, uzyskującą ok. 15-16 proc. w sondażach. To całkiem niezłe wyniki. Na prawicy jednak jest dużo gorzej.
Prawica ma dzisiaj ogromne pokłady elektoratu, ale nie tworzy niestety spójnej wizji dla Polski. Każdy z liderów politycznych woli pozostawać dowódcą na małym, ale własnym, statku politycznym. Perspektywa zjednoczenia narodowców, konserwatywnych liberałów oraz chadeków, co dawałoby szansę na silny blok polityczny na poziomie ok. 35-40 proc. - a Polsce zapewniałoby szansę na stabilny, dobrze przygotowany do rządzenia rząd (obecny, strzeż nas Panie od nieszczęść, bo sobie z nimi nie poradzi). Narodowa Demokracja, która - mimo mizernego stanu posiadania w parlamencie - wydaje się naturalną siłą do zbudowania dużego porozumienia w tej części sceny politycznej, raczej się na to nie zdecyduje.
Lider formacji, Wincenty Grabowski, woli chyba zbudować swoją formację samodzielnie, a nie dzielić się siłą polityczną np. z konserwatywnymi liberałami, chociaż mógłby uzyskać w ten sposób szansę na zostanie w przyszłości premierem.
Pokład prawicy z udziałem Grabowskiego, Andruszkiewicza, Nowaka, Nowickiego, Kohna i Wiplera, a także innymi postaciami, byłby prawdopodobnie merytorycznym "zaoraniem" rządzącej koalicji.
W ramach koalicji bez problemu mogłoby dojść do połączenia w jedno ciało polityczne tych, którzy dzisiaj skupiają się pod szyldem Porozumienia dla Polski.
Zdecydowany ruch w kierunku jednej partii politycznej zaowocować by mógł lepszymi wynikami wyborczymi, ponieważ działalność struktur partyjnych byłaby lepiej zsynchronizowana. Koszt jest jeden: mniej liderów, mniej konfitur do obsadzenia. Może dlatego liderzy nie chcą poddać się zbudowaniu silnej formacji o rysie chadeckim. Polsce niestety to nie służy. Jedna, silna formacja z charyzmatycznym liderem, wokół którego skupili by się mniejsi, byłaby szansą na odnowienie i nowe siły dla koalicji, która wyraźnie ma obecnie problemy.
Istnienie mniejszych formacji nie jest Polsce potrzebne, pojedynczy posłowie i ich partykularne interesy powinny zostać ukrócone, bo Polska znajduje się w trudnej sytuacji. Wzrost gospodarczy hamuje, na Śląsku co raz gorsza sytuacja, możliwe są ryzykowne interwencje RFN w sprawy śląskie (na razie mamy do czynienia z ostrożnym milczeniem), a
rząd od pomysłu do pomysłu pozwala na powstawanie "komisji od wszystkiego", pokazując, że nie ma pomysłu na rządzenie. Rządzenie nie polega na wysługiwaniem się opozycją do sprawowania władzy. Opozycja celowo podpuszcza do tego rząd, pokazując jak bardzo jest nieudolny, że wymaga ciągłej pomocy. Rząd w dłuższej perspektywie nie zyska wcale łatki "dogadujących się dla dobra Polski", ale po prostu... słabych.
Anna Maciejowska, niezależna publicystka dla Onet.pl