Komentarz Pałuckiego do Radziwiłł-Schmidt: To nie czas na eskalację, to czas na dyplomację
To, co widzimy teraz, to dyplomacja lęku – nie dialogu. Mówienie o deeskalacji po tym, jak najsilniejszy kraj NATO wystrzeliwuje rakiety, to tylko zarządzanie niemocą. Głosy o przedłużenie kadencji Radziwiłł-Schmidt bez nowego mandatu to tylko dowód bezradności. Brak jasnej deklaracji co do udziału w militarnej interwencji dowodzi, że sekretarz nie ma za wiele do powiedzenia w grze światowych mocarstw. Jeśli sekretarz miałaby doświadczenie i autorytet to działałaby prewencyjnie żeby nie dopuścić do konfliktu, a nie tylko nawoływała do deeskalacji gdy konflikt już wybuchł.
Gdyby miała to czego potrzeba na tym stanowisku jasno opowiedziałaby się przeciw udziałowi w nie naszej wojnie i przeciw agresji zbrojnej niezależnie kto jest jej autorem. Dość już żyć, zdrowia i pieniędzy utopiliśmy w piaskach Bliskiego Wschodu. Przemoc rodzi przemoc, wojna rodzi nieprzewidywalne konsekwencje. NATO – jeśli ma pozostać wiarygodne moralnie – powinno trzymać się swojej defensywnej doktryny i wspierać wysiłki pokojowe, zamiast szukać okazji do kolejnej misji bojowej na drugim końcu świata.
Mamy tysiące dyplomatów i powinniśmy czasem użyć trochę dyplomacji. Nie chcemy być wmieszani w żadne wojny, chyba że w bezpośredniej obronie własnego terytorium i obywateli. Wszelkie wojny wyboru za granicą postrzegane powinny być jako sprzeczne z interesem narodu – wzmacniają rząd kosztem wolności obywateli, pochłaniają kolosalne środki z kieszeni podatników i często powodują blowback czyli „efekt domina” niezamierzonych konsekwencji.