Dzień dobry państwu,
na początek chcę zaznaczyć, że Rządzić Inaczej jeszcze nie ma stanowiska w zakresie ordynacji wyborczej, mam nadzieję, że dzięki debacie wykrystalizujemy pogląd na tę kwestię.
Wybitny politolog zajmujący się ordynacją wyborczą, Dieter Nohlen, w swojej książce "Prawo wyborcze i system partyjny. O teorii systemów wyborczych" napisał, że nie ma idealnego systemu, i, co ważniejsze, jeśli jeden system sprawdzi się w jednym kraju, nie oznacza, że sprawdzi się w drugim, więc trzeba brać pod uwagę lokalny kontekst. Na przykład w Andorze jest system kombinowany, co w moim zdaniem przy takiej wielkości państwa jest absurdalne.
Polska jest fenomenem politologicznym, podczas gdy w Niemczech w JOW-ach tylko CDU/CSU i SPD, ewentualnie także Die Linke i AfD zdobywają u nich mandaty, to u nas mamy znacznie większą różnorodność pod tym względem, pomimo, że oczywiście występuje zniekształcenie w proporcjonalności, to jednak według tradycyjnego podejścia do systemu większościowego mamy do czynienia z herezją. Chociaż w ostatnich wyborach PiS więcej mandatów zdobył dzięki JOW niż liście krajowej, Mniejszość Niemiecka ostatnio zdobywa 2 mandaty, podczas gdy w ostatnich latach istnienia pełnych proporcjonalnych miała 1, a Górnośląska Partia Regionalna nie musi modlić się, żeby Ślązacy mieli status mniejszości etnicznej, dzięki temu nie mieliby progu w okręgu, tylko normalnie startuje i zdobywa dosyć sporą liczbę mandatów na Śląsku. W związku z tym uważam, że JOW-y powinny nadal być, uważam także, że zwiększył się kontrakt między wyborcami a posłami. Do tego jest zaleta w postaci wyborów uzupełniających, które pozwalają rzeczywiście sprawdzić poparcie danego ugrupowania, oraz prowadzą do większej legitymizacji, aniżeli objęcie mandatu za kogoś innego.
Najpoważniejszym problemem według mnie jest fakt, że co wybory, to inny system. Do Sejmu I-turowe większościowe, do Senatu II-turowe większościowe, w małych miastach JOW-y, w dużych proporcjonalne, do sejmików proporcjonalne z wysokim rzeczywistym progiem, do Parlamentu Europejskiego proporcjonalne z 5% progiem, podczas gdy do Sejmu lista krajowa nie ma progu. W Irlandii niezależnie od tego, czy to prezydenckie, parlamentarne, samorządowe, czy do Europarlamentu, zawsze jest STV. Powinniśmy konsekwentnie stawiać na jedną ordynację, żeby, niekoniecznie w wszystkich, ale w większości wyborów obowiązywał.
O ile, tak jak wcześniej mówiłem, popieram dalsze istnienie JOW-ów, to jednak zamiast zwykłej większości, że można mieć nawet z 28% i zdobyć mandat, powinniśmy wprowadzić alternatywny głos jak w Australii, czyli stawanie numerków przy kandydatach od najbardziej nam odpowiadających. Nie będzie żadnego taktycznego głosowania, żadnych sojuszy typu "my wycofujemy się z danego okręgu i ciebie poprzemy", tam w kampanii po prostu daje się ulotki typu "jako pierwszego zaznacz mnie, a co do innych to masz instrukcję". Zmiana powinna oczywiście odbyć się przez referendum, inspiracją powinna być dla nas Nowa Zelandia.
Na zakończenie chciałbym odnieść do słów pani Kaczmarskiej, uważam że arystokraci 4 RP w systemie proporcjonalnym nadal byliby w parlamencie, trzeba pamiętać, że często ta elita wybierana jest w regionach prawicowo-monarchistycznych. Do tego dochodzą kasztelanie, czyli kwestia niezwiązana z ordynacją wyborczą.
Dziękuję.