Koalicja Obywatelska zdominowała wybory do Senatu, ale jest też nadzieja dla opozycjiListopadowe wybory do Senatu przyniosły jeden z najwyższych w historii wyników Koalicji Obywatelskiej, która zdobyła więcej mandatów, niż Zjednoczona Lewica u szczytu swojej popularności sześć lat temu. Jednocześnie słabe wyniki odniosły główne siły na opozycji - żadna z nich nie wygrała w dwucyfrowej liczbie okręgów, a triumfująca przed sześciu laty Zjednoczona Lewica nie zdobyła żadnego mandatu. Wydaje się jednak, że kampania przed II turą otworzyła przed częścią opozycji pewne nowe perspektywy.Sukces Koalicji Obywatelskiej nie był zaskoczeniem. Przed I turą niektóre sondaże dawały jej nawet blisko 60% poparcie, chyba nikt jednak nie wierzył w taki wynik. Ostatecznie KO skończyło z poparciem 37% w pierwszej i prawie 50% w drugiej turze, wygrywając w 29 okręgach. Jest to praktycznie taki sam wynik, jaki przed sześcioma laty uzyskała Zjednoczona Lewica (a nawet nieco wyższy). KO była bez wątpienia najaktywniejsza w tej kampanii. Choć nie obyło się bez drobnych błędów (jak niefortunne oskarżenia Rządzić Inaczej i częściowo przegrane postępowanie w trybie wyborczym), to jednak realnie nikt nie był w stanie zagrozić KO, przynajmniej w skali kraju. Mimo wszystko warto zauważyć kilka dotkliwych porażek kandydatów KO - była już minister zdrowia Ida Franiak-Pietryga przegrała w Łodzi z kandydatem RI, prezydent Katowic i dotychczasowa senator Monika Rosa została pokonana w okręgu gliwicko-bytomskim przez prezydent Bytomia Agnieszkę Labus, także z RI (czyżby wyborcy uznali za aberrację start z ich okręgu prezydent miasta leżącego poza nim?), a dość mocno promowanej przez władze prof. Dorocie Pietrzyk-Reeves nie udało się wygrać w Krakowie z ubiegającym o się o reelekcję byłym premierem Markiem Kohnem z Prawicy. Niewiele brakło, a w okręgu nowosądeckim przegrałby prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Sam PSL był jednak w ramach KO wielkim wygranym - dotąd miał tylko jedną senator z wyborów bezpośrednich, teraz ma ich aż sześciu.
Drugą największą liczbę mandatów zdobyła Prawica pod wodzą byłego regenta Mikołaja Liściowskiego. Będzie ona także drugą siłą w nowej kadencji Senatu. Na pewno jednak wygrana w zaledwie ośmiu okręgach nie może być uznawana za sukces. Trudno jednak stwierdzić, czy mogła ona realnie liczyć na wyższy wynik - poparcia większego niż 20% którakolwiek z partii prawicy nie uzyskała od 2022 r.
Warto zauważyć, że Prawica była dość autorskim projektem Mikołaja Liściowskiego, tylko część miejsc na listach zajęli działacze partyjni, większość stanowiły osoby bezpartyjne o dużym autorytecie. Mimo to Prawicy nie udało się odbić okręgów na zachodzie kraju poza Opolem. Tam w drugiej turze zatriumfowała była minister sprawiedliwości w rządzie Liściowskiego, Aleksandra Lisek, zdobywając najprawdopodobniej część głosów mniejszości niemieckiej. Nie jest to jednak duże zaskoczenie - to właśnie z Opolszczyzny wywodzi się popularna prezes PiS Władysława Rosenfelder, córka Niemca i Polki (której zresztą także udało się wygrać w raczej liberalnym podwarszawskim okręgu wołomińskim). Okolice Opola to także, wbrew pozorom region dość konserwatywny, właśnie za sprawą dużej liczby autochtonów, przeważnie też religijnych.
W kampanii można też było zauważyć zdecydowany skręt w lewo Prawicy. Unikano wszelkich radykalizmów, starano się o pozyskanie jak najszerszego elektoratu. Niektórzy kandydaci, jak Gabriela Dawidowska (prywatnie biseksualna), oficjalnie poruszali także tematykę praw osób LGBT. Zaowocowało to porozumieniem co do wzajemnego poparcia z Rządzić Inaczej, zawartym przed II turą w dużej części okręgów. Ostatecznie nie przyniosło to oczekiwanych dużych sukcesów, jednak już raz dokonane zbliżenie być może ułatwi współpracę pomiędzy formacjami w przyszłości.
Samo Rządzić Inaczej może chyba powiedzieć, że miało w tych wyborach pewnego pecha. W wielu okręgach przegrało w II turze dosłownie o włos, i pomimo całkiem dobrej kampanii, skończyło z wygraną w zaledwie sześciu okręgach. Widać też wyraźnie, że wynik kandydatów RI w dużej mierze zależał od samej osoby kandydata - tam, gdzie tymi byli samorządowcy, którzy wypromowali się w zeszłorocznych wyborach samorządowych, wynik był zdecydowanie wyższy, niż w okręgach, gdzie startowały osoby szerzej nieznane. Problemem dla RI był także fakt, że tradycyjnie największy elektorat ma ono w wielkich miastach i na zachodzie kraju, a więc w miejscach, gdzie silna jest także Koalicja Obywatelska. Przy tak dużym poparciu dla KO, jak w tych wyborach, przyniosło to niemal zabójczy efekt dla większości kandydatów RI.
Wydaje się, że Rządzić Inaczej mogłoby rozważyć kontynuację współpracy z Prawicą. Być może właśnie taki tandem stworzyłby ciekawą alternatywę wobec rządów KO, byłby w stanie zawalczyć z koalicją premier Radziwiłł-Schmidt jak równy z równym. Na pewno RI Aleksandra Beskiego jest bliżej do Prawicy, niż było stowarzyszeniu pod wodzą Fryderyka Skarbińskiego. RI odeszło od technokratyzmu, jaki reprezentował Skarbiński, w kierunku klasycznego liberalizmu, może nawet konserwatywnego liberalizmu i z tych pozycji do Prawicy, coraz bardziej zresztą umiarkowanej, jest już naprawdę blisko. Tylko czy różnice w poglądach na kwestie ustrojowe nie okażą się dla tych ugrupowań problemem nie do przeskoczenia?
Wynik Zjednoczonej Lewicy, choć na pierwszy rzut oka wydaje się katastrofalny, wcale nie był aż tak zły. Oczywiście nie zdobyła ona żadnego mandatu, ale w pierwszej turze na jej kandydatów zagłosowało ponad 12% wyborców, w niektórych okręgach poparcie dobijało nawet do 30%. Lewica wciąż ma więc duży potencjał i spory żelazny elektorat. Pytanie tylko, czy uda jej się to wykorzystać. Na pewno po rezygnacji Laury Novak z przewodnictwa w SLD, partia stoi przed nowym otwarciem. Pytanie jedynie, czy nowy lider, albo też liderka, okaże się osobą równie zdolną co była premier.
Niezły wynik uzyskał Blok dla Większości Senackiej. Tajemnicą Poliszynela było poparcie dla tego komitetu ze strony króla seniora Michała II. Choć komitet wystawił tylko kilkanaście kandydatek (same kobiety!), uzyskał ponad 5% głosów w skali kraju i ostatecznie w drugiej turze dwa mandaty. Michał II liczył zapewne, że tych mandatów będzie nieco więcej, kampania komitetu nie była jednak, co tu dużo mówić, porywająca, więc i te dwa lokalne sukcesy należy docenić.
Inne ugrupowania nie odniosły większych sukcesów, w Senacie znalazł się zaledwie jeden kandydat niezależny - prezydent Nowej Soli Jacek Milewski. Po dwóch kadencjach mandatów nie zdobyli górnośląscy regionaliści, pomimo poparcia dla jednego z kandydatów ze strony KO. Wydaje się, że na Górnym Śląsku następuje już coraz większe znużenie GPR, które po wprowadzeniu w życie swojego głównego postulatu - autonomii - ma coraz mniej do zaoferowania.
dr hab. Kosma Drzewiński