Przypomniały mi się wybory na prezydenta Warszawy w 2002 i to pokazuje, że w realu polityka zmieniła się znacznie bardziej niż u nas w grze.
Przypomnę kontekst - rok wcześniej wybory zdecydowanie (choć gdyby Marek Belka na finiszu kampanii nie wspomniał o "austerity" to ta wygrana byłaby jeszcze bardziej "landslide") wygrała koalicja SLD-UP. Dotychczas rządzące AWS i Unia Wolności nawet nie weszły do sejmu, na centroprawicy pojawiły się PO i PiS.
Faworytem na prezydenta Warszawy wydawał się Andrzej Olechowski. Ostatecznie nie wszedł on nawet do drugiej tury, w której zmierzyli się Lech Kaczyński i kandydujący z ramienia postkomunistycznej lewicy (acz sam o solidarnościowym życiorysie) Marek Balicki.
Pamiętam turniej sztabów kandydatów w SimCity, w którym najlepiej wypadła ekipa Kaczyńskiego
Co się wtedy nie działo...
Lecha Kaczyńskiego w II turze poparli Olechowski (udzielił nawet billboardów), Liga Polskich Rodzin i... Unia Wolności. W ogóle to był ten inteligencki PiS z lat 2001-2005 wygrywający w Warszawie. Naturalnym elektoratem partii była wtedy inteligencja z budżetówki, nauczyciele itd., no i przepływy elektoratu z UW naprawdę były.
Julia Pitera słynęła wówczas jako bojowniczka z korupcją (choć jej przeciwnicy twierdzili że w jej działalności w Transparency International najwięcej było autopromocji). Ta była członkini UPR uchodziła za nadzieję stołecznej prawicy, a o ile pamiętam w jej komitecie był młody wówczas Wipler.
Bujak - legenda Solidarności i kandydat Unii Wolności, która wstydziła się już nawet startować pod własną nazwą
Byli kandydaci Samoobrony i LPR, tym drugim był wciąż aktywny politycznie Jan Maria Jackowski.
Macierewicz nie był już w LPR (z której startował w 2001, ówczesna LPR to była taka radiomaryjna "umbrella", dopiero później przejęta przez wszechpolaków Giertycha), ale nie był jeszcze z PiS (w jego orbicie znalazł się w 2005, a do partii wstąpił jeszcze później) tylko miał własny narodowo-katolicki plankton.
Piechociński to był w tamtym czasie taki PSLowiec rzucony na odcinek "miastowych", chodził np. do audycji z gadającymi politykami w TV Puls.
Major Fydrych już wtedy startował dla happeningu, choć nie zrobił takiej furory jak 4 lata później z komitetem Gamonie i Krasnoludki. Zresztą kiedy zaczął wypowiadać się na serio, to dużo uroku stracił.
Ten Krzekotowski to może mąż Krzekotowskiej, która w ostatnich wyborach zdobyła pewną internetową rozpoznawalność?
No i Lech Jęczmyk. Jeśli ktoś nie wie: wybitny tłumacz literatury, a także jedna z najbardziej zasłużony postaci dla polskiego fandomu fantastyki. Prywatnie o poglądach powiedziałbym radiomaryjnawych.
Widać, że polityka, mimo w dużej mierze tych samych uczestników zmieniła się naprawdę bardzo mocno.
Ot, była taka partia Przymierze Prawicy, potem zjednoczona z PiS, która wtedy wydawała mi się niesamowicie fajna. Dziś jak się spojrzy, kto tam był to jednak "meh". No i przede wszystkim dziwi, że wszyscy ci ludzie byli w jednej partii.