RAPORT SPECJALNY
Wielka demonstracja przeszła przez WarszawęPolacy nie chcą euroPonad 30 tysięcy osób przeszło ulicami Warszawy, by wyrazić swój kategoryczny sprzeciw wobec przyjmowania waluty euro w Polsce. Na demonstracji nie zabrakło polityków prawicy i związków zawodowych.Główne protesty miały miejsce w Warszawie, przed siedzibą premier Anny Radziwiłł-Schmidt. Ci, którzy nie zdołali przybyć do stolicy, zorganizowali mniej liczne demonstracje w swoich miastach, m.in. Łodzi, Lublinie, Rzeszowie, Wrocławiu, czy Poznaniu. Hasłami, które demonstrujący wykrzykiwali najczęściej były: "Nie da euro", "Brońmy złotego" oraz "Tak dla Europy, nie dla euro".
- Zgromadziliśmy się tutaj, by wyraźnie powiedzieć, że nie chcemy płacić w naszych sklepach obcą walutą! Wiemy, jakie kłopoty mają ci, którzy przyjęli euro, wiemy, że nasi sąsiedzi przyjeżdżają do nas na zakupy, bo mieszkając blisko polskiej granicy nie opłaca im się robić zakupów we własnych państwach, gdzie produkty są o wiele droższe. Nasz polski złoty niejednokrotnie udowodnił, że w trudnych chwilach możemy na niego liczyć. Dlaczego więc rządzący chcą, byśmy jechali torem, na którego końcu jest przepaść? - mówiła jedna z organizatorem protestu, pani Maria.
- Pani premier i podlegli jej liberalno-lewicowi ministrowie jeżdżą na europejskie salony, by omawiać plan przyjęcia w Polsce euro!
<okrzyki: hańba!> Pani premier, tutaj są Polacy, to my w pierwszej kolejności powinniśmy być partnerami do rozmów! To nas dotknie najbardziej ta druzgocąca reforma, oni się tylko na tym wzbogacą, pani się na tym wzbogaci! Gdzie jest dialog z Polakami, który zapowiadaliście? To kolejny projekt, po edukacji seksualnej i związkach partnerskich, który chcecie przegłosować bez konsultacji z nami. Ten protest to nie tylko sprzeciw wobec euro, ale wobec waszej kultury politycznej. Nic o nas bez nas! - podsumował pan Stanisław, jeden z organizatorów.
Z wielką euforią została powitana Maria Chotolska, wiceprezes SNKNa scenie pojawiła się także wiceprezes SNK, była senator i liderka Bloku Prawicy, Maria Lukrecja Chotolska.
- My, politycy prawicy, głośno protestujemy przeciwko niepokojącym zmianom, które próbuje wprowadzić za naszymi plecami liberalno-lewicowy rząd. Niedość, że jesteśmy w tym osamotnieni, bo wszyscy lgną do tego obozu jak muchy do miodu, to jesteśmy zasypywani falą hejtu za to, że bronimy polskich wartości, stoimy na straży polskiego interesu, który przez obecny rząd jest wyraźnie łamany. Ale mimo tych kłód, które rzucane są nam pod nogi nie poddajemy się, walczymy nadal o to, by Polska pozostała Polską - dumną ze swej tradycji, obyczajów, przywiązaną do wartości swych przodków i wiary. Słyszymy wasze poparcie i jesteśmy za nie bardzo wdzięczni. Głośno protestowaliśmy przeciwko licznym reformom, próbującym zmienić oblicze naszej ojczyzny, protestujemy i teraz. Idziemy z wami ramię w ramię w tym marszu o Polskę naszych marzeń, a nie poddaną liberalno-lewicowej indoktrynacji - powiedziała nagrodzona brawami wiceprezes SNK. - Widzę że jest nas wielu, kilkadziesiąt tysięcy, jak podpowiedzieli mi organizatorzy. Wychodząc z samochodu spotkałam pewną panią, która powiedziała wprost, że za mną nie przepada, nie przepada nawet za prawicą, ale przyszła tu, bo nie chce płacić w euro, ten plan jej się po prostu nie podoba, bo obawia się tego, co może nadejść po wprowadzeniu obcej waluty. I takich osób jest tysiące w całej Polsce.
- Są sprawy, w których idziemy w tym samym kierunku, jedną z nich bez wątpienia jest sprzeciw wobec przyjęcia w Polsce euro - mówił Jakub Sopniewski, prezes Ruchu Konserwatywnego. - Nie ma naszej zgody na to, że bez zdania obywateli dokonuje się w Polsce tak istotnych zmian. Polski rząd, politycy PD i Zlewu, a nawet zagraniczni dygnitarze - ci wszyscy stwierdzili, że Polska jest gotowa, by przyjąć euro. To ja się pytam, gdzie w tym zacnym gronie jest miejsce na zdanie Polaków? Nie ma, bo liczy się tylko opinia tych u władzy. Obecny rząd, wbrew zapowiedziom, nie jest przedstawicielem interesów polskich obywateli, ale mniejszych, lecz bardziej wpływowych grup społecznych, takich jak duzi przedsiębiorcy i wpływowi gracze europejscy. W ten sposób odcinają się oni od nas, kolejny projekt uchwalając za naszymi plecami, bo machina już ruszyła.
Po wystąpieniu Sopniewskiego, głos zabrał przewodniczący Solidarności, Włodzimierz Broda.
- Czy Polska na pewno jest gotowa na euro? Światowe autorytety, eksperci w tej dziedzinie przestrzegają, byśmy nie szli tą drogą, żebyśmy zostali przy swojej silnej, polskiej złotówce, która jest gwarantem bezpieczeństwa i zapewnia nam godne prace i płace. Pytam każdego z was: czy jesteście gotowi na wyższe ceny produktów?
<okrzyki: NIE!> Czy jesteście gotowi na utratę suwerenności ekonomicznej?
<okrzyki: NIE!>. Gdybyśmy, broń Boże, znaleźli się w podobnym kryzysie, co Grecja, nie moglibyśmy dokonać dewaluacji waluty euro, dewaluacja złotego byłaby możliwa, a to jeden z nielicznych sposobów na rozwiązanie kryzysu. Będziemy uzależnieni od Unii Europejskiej, a raczej najsilniejszych europejskich graczy. Pan Balcerowicz wyprzedał majątek Polski w prywatne ręce, teraz jego następcy chcą zrzec się złotówki, która zapewnia nam bezpieczny wzrost płac i pozwala wyjść z kryzysu obronną ręką. Nie pozwolimy na to.
Na koniec raz jeszcze głos zabrała jedna z organizatorek, pani Maria:
- Pani premier, jesteśmy tutaj, stoimy pod pani kancelarią. Chcemy porozmawiać z polskim premierem, wyrazić swoje ubolewanie z powodu kroków, które państwo podejmujecie. Dlaczego nie ma pani z nami? Dlaczego pani nikogo do nas nie wysłała, by zamienić choćby słowo, porozmawiać z nami? Do kamer wyda pani wyuczoną, omówioną z ekspertami formułkę, z której niewiele wyniknie - powiedziała pani Maria. - Dzisiaj widzę wiele flag polskich, ale także dużo flag Unii Europejskiej. Tak, proszę państwa, to dowód na to, że jesteśmy za Europą, ale nie za euro.
Zgromadzeni zaczęli skandować "Tu jesteśmy!". Mimo nawoływań, nie przyszedł nikt z KPRM na spotkanie z protestującymi. W demonstracjach brali udział pracownicy, rodziny z dziećmi, studenci, młodzi i osoby starsze. Według organizatorów, uczestników było około 30 tysięcy.