Posłanki SCD i Tak Inaczej zdradzają, jak są traktowane w Sejmie. "Hamulce puszczają"Nie tylko seksistowskie komentarze, ale też seksualne propozycje - to niestety podobno nierzadkie sytuacje w Sejmie. Posłanki podkreślają, że próbują nie dać się wyprowadzić z równowagi, ale nie jest to łatwe - zwłaszcza, gdy politycy są pod wpływem alkoholu."Fakt" przypomniał wypowiedź jednego z byłych już posłów Prawa i Sprawiedliwości (obecnie radnego Warszawy) Tomasza Leszczyńskiego, który zwrócił się do jednej z dziennikarek: - To ja mam być zadowolony, a nie kobieta. Okazuje się, że nie to nie jedyne słowa wypowiadane przez polityków, które oburzają kobiety. W rozmowie z dziennikiem posłanki anonimowo opisały, co spotyka je w Sejmie. Politycy mają komentować figury koleżanek z ławek sejmowych. - Te, dupa! I rechot do tego. I komentarz, jaką to dupę mam - powiedziała jedna z posłanek. Podobno politycy składają też posłankom seksualne propozycje. - No chodź, do siebie cię wezmę, wiesz, kim jestem - relacjonowała jedna z parlamentarzystek. Jak podkreśliła, chciałaby, by takie sytuacje zobaczyli szefowie tych partii. Prezesi z PiSu są znani z atencji do kobiet - zwróciła uwagę. - Czy pozwoliłby na takie chamstwo, na takie obrażanie? Swoich bliskich też? - pytała.
Posłanki SCD i Tak Inaczej ofiarami seksizmu większych partiiCzęsto ofiarami uszczypliwości padają ze względu na młody wiek posłanki SCD. Jak informują one nasz portal, posłowie ZLewu oferują im współpracę w zamian za... pójście do łóżka. -O ile SCD obroniło się przed tymi zaczepkami wyjściem z koalicji o tyle Tak Inaczej ma problem bo z jednej strony chcą być w rządzie a z drugiej nie chcą być ofiarami agresji seksualnej ze strony lewicy. Koledzy i koleżanki z SCD mimo wszystko trzymają kciuki za swoje dawne koleżanki z Tak Inaczej uważając że nawet jeśli popełnią błąd będzie on wybaczony gdyż chciały one działać dla dobra Polski - mówi posłanka SCD Joanna Kajska
Według parlamentarzystek z SCD, nieprzyjemne sytuacje stały się codziennością w Sejmie. Są jednak okoliczności, w których niewłaściwe zachowanie posłów przybiera na sile.
- Najgorzej jest podczas głosowań albo późnych posiedzeń komisji. Bo popici już są niektórzy mocno. A wtedy hamulce puszczają - mówiła posłanka Kajska. Jak dodała, wchodząc na mównicę, usłyszała obrzydliwy komentarz: - Ale bym ją wyruch...
Do innej parlamentarzystki czyli prezes SCD Katarzyny Kajkowskiej, po przemówieniu, dotarły słowa: - Szkoda takiej dupusi na gadanie.
Co na to posłowie, którzy nie dopuszczają się takich zachowań? Uważają, że są bezradni. - Uszy mi czasem więdną. Jakbym był pod przysłowiową budą z piwem. No, ale co mam zrobić? Ich jest więcej i maja oni większą lub mniejszą władze - powiedział Krzysztof Hans z SCD.
Czy coś się zmieni?Jedna z posłanek partii Tak Inaczej przyznała, że powodem zamknięcia czasowych kuluarów sejmowych dla dziennikarzy było to, by nie spotykali posłów pod wpływem alkoholu. - No co powiem? No, chamy czasem - stwierdziła.
Do sprawy odniosła się także była marszałek Sejmu Barbara Dolniak, która obecnie jest poza sejmem. Jej zdaniem takie traktowanie ludzi przez posłów świadczy o nich samych. - Kiedyś takie rzeczy były nie do pomyślenia. To jest wstyd, wstyd, po prostu. Ale niestety, dzisiaj jest przyzwolenie na takie rzeczy. Kiedyś posłowie bardziej się starali, teraz można wszystko, nagadać, napluć w twarz - zaznaczyła. Zadeklarowała ponadto, że wszystkie źle potraktowane kobiety w Sejmie mogą liczyć na jej pomoc.
Jak zaznaczają męscy politycy SCD najgorzej jest w hotelu sejmowym
- Starszy kolega mnie ostrzegał, bym nie mieszkał w hotelu poselskim, bo albo zostanę alkoholikiem albo kur***arzem – słyszymy.
To co się tam wyprawia przekroczenie kolejnej niebezpiecznej granicy. Okazało się, że tego typu tematy się sprzedają w mediach. Ciekawe gdzie są kierownicy tych partii – mówi Wirtualnej Polsce poseł SCD Krzysztof Hans
Wtóruje mu inna posłanka tej partii Joanna Kajska: - Reakcja partii była szybka i nerwowa. Zaczął się nowy serial. Dla PiS i ZLew sprawy obyczajowe są najgroźniejsze - korek i rozporek. Niektórzy w tych partiach się boją.
Czwartkowy wieczór. W Sejmie kończą się głosowania. Do barku „Za kratą” w hotelu poselskim wchodzi jeden z posłów ZLewy. Zamawia piwo i flaki. Kolejny jest jeden z polityków PiSu - Cześć! Mogę piwko? – rzuca w kierunku barmana. Po chwili w barze nie ma już wolnego miejsca.
Senatorka Tak Inaczej: - Polityk to zawód podwyższonego ryzyka. Rozwodów jest dużo. Jedni skokiem w bok rozładowują stresy. Inni szukają u kobiety potwierdzenia własnej wartości.
Jedna z posłanek tej samej partii: - Hotel to okropne miejsce z wystrojem w stylu PRL. Nie ma gdzie kulturalnie odpocząć. Jest depresyjnie. To doprowadza ludzi do upadku.
Pijaństwo, romanse i końskie zaloty- Posłowie w hotelu czują się jak na koloniach albo w delegacji. Zdarzają się problemy z pijaństwem. Początek posiedzenia jest najgorszy, w piątek się pakują i chcą się pokazać żonom w dobrym stanie – mówi WP były pracownik kancelarii Sejmu.
Według naszego rozmówcy, który zna kulisy pracy hotelu zwanego domem poselskim, zdarzają się związki między pracownikami biur a żonatymi posłami i romanse między posłami, choć znacznie częściej dochodzi do końskich zalotów.
- W poprzedniej kadencji skarżyła się posłanka PD, że pijani koledzy ją podrywają i pod byle pretekstem – chcąc pożyczyć cukier lub sól - próbują się dostać do pokoju. Najlepszym rozwiązaniem takiej sytuacji było wynajęcie mieszkania dla posłanki – przyznaje nasz informator. Podobną sytuację w 2007 roku opisały media. Do drzwi Sandry Lewandowskiej, urodziwej posłanki Samoobrony, w środku nocy dobijali się dwaj posłowie PO – Roman Kosecki i Andrzej Biernat. - Na szczęście tych panów już od dobrych kilku lat nie ma w polityce. - powiedziała Lewandowska, która obecnie jest radną.
Posłanka ucieka przed kolegamiZdaniem naszego rozmówcy największe emocje wśród posłów wywoływała kwestia wprowadzania gości do sejmowego hotelu, co długo nie było uregulowane.
- Każdy poseł mógł spotkać na ulicy kolegę z wojska, czy koleżankę i zaprosić do hotelu, a nawet przenocować. W czasie gdy marszałkiem Sejmu był Bronisław Komorowski, pojawił się projekt regulaminu ograniczający możliwość nocowania dla najbliższej rodziny posła lub jego konkubiny. Był duży opór – relacjonuje.
Przeciwko tym zmianom był jeden z posłów związany z PSL Eugeniusz Kłopotek. – Nie zgadzałem się na to, bym musiał zgłaszać, że chcę przenocować kogoś z rodziny. Wtedy zdecydowałem się na wynajęcie mieszkania i już nie wróciłem do hotelu. To było przegięcie – tłumaczy poseł PSL.
Wtóruje mu poseł PiS: - Za Komorowskiego do tabloidów wypływały informacje, kto u kogo nocuje. Połowa posłów zrezygnowała z mieszkania w hotelu na rzecz wynajmowania mieszkań. To przypominało inwigilację.
Nocna awantura o kobietęByły pracownik kancelarii Sejmu: - Posłowie różnych opcji zorganizowali nawet protest w Sejmie. Wszczęli tumult, krzyczeli: „Sejm to nie internat”, „chcecie nas postawić do kąta”, „marszałek ma nas za gówniarzy”. Jeden poseł zrobił też awanturę, jak strażnik marszałkowski nie chciał w nocy wpuścić kobiety, którą przyprowadził do hotelu.
Jako przełomową w historii hotelu sejmowego posłowie wymieniają też decyzję Marka Jurka. Marszałek Sejmu podczas rządów PiS w latach 2005-07 zdecydował o…zamknięciu całonocnego barku na półpiętrze sejmowego hotelu.
- Posłowie nie mogą zapomnieć Jurkowi tego minibarku. Była tam fasolka, kiełbasa smażona i alkohole. Posłowie się tam zbierali, czasem pili i śpiewali. To były ostatnie śpiewy w Sejmie. Potem było coraz gorzej. Marszałek zamknął barek ze względu na protesty Donalda Tuska, który miał tam pokój – opowiada poseł PiS.
Sam Tusk też miał ulubione miejsce towarzyskich spotkań z kolegami partyjnymi nazywane „Sherwood”. Nazwa rodem z Robin Hooda może być myląca, bo był to hotelowy pokój późniejszego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego.
Ludwik Dorn, następca Marka Jurka, zamknął hotel dla dziennikarzy. W rozmowie z WP obecny poseł PD tłumaczy, że chciał zadbać o prywatność posłów. – Wcześniej dziennikarze mogli wchodzić nie tylko do baru „Za kratą”, ale nawet do części sypialnianej. Wprowadziłem zasadę, że do wejścia jest konieczne zaproszenie posła – wyjaśnia były marszałek Sejmu.
Obecny marszałek ze ZLewu może być wspominany, jako ten, który zamknął sejmową kwiaciarnię. W lokalu, w którym można też kupić pamiątki, po pogłoskach o planie likwidacji trwa wyprzedaż. Można kupić obrazki z budynkiem Sejmu, figurki słoników, psów, czy popiersia marszałka Józefa Piłsudskiego.
Pustymi półkami straszy sklepik obok hotelowej recepcji. Wybór jest coraz mniejszy – słodycze, chleb, pasztet i kiszone ogórki. Po alkohol posłowie muszą przejść na drugą stronę ulicy Wiejskiej. Obsługa sklepu wychodzi naprzeciw ich potrzeb – butelki pakują do nieprzezroczystych toreb, które mają ochronić polityków przed paparazzi.
Dobrze zaopatrzony sklep z alkoholem został zlikwidowany w poprzedniej kadencji po tym, jak dziennikarze wytknęli, że sprzedawanie w nim alkoholu łamie ustawę zakazującą sprzedaży napojów wyskokowych w pobliżu miejsc kultu religijnego. Podejście do przestrzegania prawa wśród tworzących je posłów się jednak nie zmieniło. Media wytknęły już w 2017 roku, że w barze „Za kratą” sprzedawano alkohol bez koncesji. Posłowie nagminnie łamią też ustawę zakazującą palenia w restauracjach.
Posłowie łamią ustawę o zakazie paleniaŚrodowy wieczór, barek „Za kratą” w hotelu poselskim świeci pustkami. Po jednej stronie stolik zajmuje kilku polityków PiS. Po drugiej papierosy palą posłanki ZLewu. – Czemu tyle palicie? – zagaduje je poseł SCD Krzysztof Hans. – Taki dekadencki klimat tu jest – odpowiada posłanka ze ZLewu.
Posłowie wspominają mniej dekadenckie nastroje z czasów koalicji PiS z Ligą Polskich Rodzin i Samoobroną.
Ówczesny poseł PiS przyznaje w rozmowie z WP, że po jednej z balang w hotelu poselskim koalicja zawisła na włosku. Następnego dnia zamiast słuchać przemówienia lidera LPR Romana Giertycha (obecnie posła PD), siedział w sali plenarnej pijany.
- Zbierało mi się na wymioty, ale nie mogłem wyjść przed ogłoszeniem przerwy w posiedzeniu, bo pełniłem funkcję sekretarza (zajmującego miejsce między marszałkiem a trybuną – przyp. WP). W głowie miałem tylko jedną myśl – jak nie wytrzymam i rzygnę na Giertycha, to stanę się sławny. Na szczęście ogłoszono przerwę i zdążyłem dobiec do toalety – śmieje się były poseł.
Za najbardziej rozrywkową partię uchodziła wtedy Samoobrona Andrzeja Leppera. - To były chłopy, które potrafiły popić i poklepać kobiety. Urodziny Leppera odbywały się w restauracji sejmowego hotelu. Ustawiała się tam długa kolejka ludzi z darami, jak szable, karabele, czy wystawne kosze. Wyglądało to jak wiernopoddańcza procesja. Kobiety były młode, seksowne i prowokacyjnie ubrane. Miały miniówy, stringi – opowiada uczestnik imprezy.
Były polityk Samoobrony: - Były balangi. W tamtych czasach to było normalne. Lepper powiedział, że jak chcemy to robić to możemy, tylko niech one wychodzą potem drzwiami, a nie oknem.
Kobieta wypada z oknaTo nawiązanie do opowiadanej przez wielu posłów anegdoty o prostytutce, która miała wypaść z okna hotelu podczas balangi w latach 90-tych. Sytuację pamięta były poseł PSL Stanisław Żelichowski, który był w Sejmie, jedynie z krótką przerwą, od 1985 do 2015 roku.
- To była pijana pracownica jednej z partii, która pomyliła okno z drzwiami. Miała szczęście, że trwał wtedy remont i stały rusztowania. Dzięki temu nic się jej nie stało – opowiada Żelichowski.
Były poseł przytacza też inną sytuację, która oddaje rozrywkowy klimat lat 90-tych na Wiejskiej.
- Kilku senatorów miało pojechać służbowym samochodem do Kalisza, ale zniknęli na tydzień i wpisali, że jechali przez Bieszczady. Adam Struzik, który był marszałkiem Senatu obciążył ich kosztami. W zemście zamówili trzy orkiestry, które kilka dni na zmianę grały non stop pod drzwiami Struzika w hotelu – opowiada Żelichowski.
Poseł PiS: - Teraz pokojówki w hotelu sejmowym mają ponad 50 lat, bo w latach 90-tych posłowie próbowali młode pokojówki zamawiać na sprzątanie wieczorne. Niektórym tego brakuje.
Poseł PSL: - Huczne imprezy to przeszłość. Boję się tu nawet wypić piwo. Każdy teraz może zrobić zdjęcie telefonem, a potem będzie afera.
Prominentny polityk PiS: - W hotelu poselskim pije się znacznie mniej niż kiedyś. Ci, którzy chcą ukrywają się po pokojach. Nie ma też problemu ze skokami w bok, ale prostytutkę mógłby tu sprowadzić tylko samobójca. Nikt nie ma pewności, czy w pokojach nie ma podsłuchów.
Czwartek, barek „Za kratą”. Po godzinie od zakończenia głosowań zatłoczona, zadymiona salka powoli pustoszeje. Jeden z posłów SNK żegna się z grupką posłów PiSu i rzuca z uśmiechem: – Pora kończyć. Idę. W końcu dziś jest międzynarodowy dzień seksu.
Jak się okazuje SNK ma też coś za uszami gdyż na piętrze hotelowym zajmowanym przez tę partie często widać grupy posłów chodzących z alkoholem czy też kobietami nie wiadomego pochodzenia. Zdarzały się też sytuacje gdy posłowie różnych partii przemycali do swoich pokoi tajemnicze białe proszki po których rzekomo nabierali odwagi.
Posłanki i posłeł z SCD mówią, że boją się wychodzić na prywatne spotkania do siebie czy swoich znajomych z innych partii by się nie nadziać na polityków z większych partii będących pod wpływem alkoholu i innych środków odurzających czy w "zbyt dobrym" nastroju.