Czy opozycja zgłosi wniosek o konstruktywne wotum nieufności?Premier Szamir DeLeon nie musiałby się przejmować niekorzystnymi sondażami gdyby nie fakt, ze jego rząd nie posiada większości w obu izbach parlamentu. Czy opozycja będzie w stanie zjednoczyć się i przegłosować konstruktywne wotum nieufności?Każdy, kto umie liczyć, zdaje sobie sprawę z tego, że koalicja rządząca, złożona ze Zjednoczonej Lewicy, Górnośląskiej Partii Regionalnej, Tak Inaczej i Radykalnej Lewicy nie ma większości ani w Sejmie, ani w Senacie. I chociaż w izbie niższej mają nieformalne wsparcie Demokratycznego Koła Poselskiego, to Stronnictwo Demokratyczne, które jest jednym z jego głównych członów, podpisało umowę o współpracy z największą partią opozycyjną, Postępowymi Demokratami, startując już w kilku z kolei wyborach w ramach jednego komitetu. Współpraca z opozycją wydaje się być SD bardziej na rękę, dzięki niej zyskali przy okazji wyborów uzupełniających jednego posła, ale także radnych w sejmikach i radach miejskich.
W Senacie też nie byłoby problemu, bo koalicje rządzące zazwyczaj zyskiwały poparcie Senackiego Klubu Dworskiego. Jednak w ostatnim czasie relacje na linii rząd-dwór nie są zbyt kolorowe - królowa-regentka Maria zablokowała ostatnio jedną z kluczowych ustaw rządu, wcześniej w kontrowersyjnej atmosferze ze stanowiska ministra odchodził Henryk Mercik (premier nie pofatygował się na Zamek Królewski z wnioskiem o jego odwołanie i obwieścił w mediach, że nowa minister już została powołana, co zostało odczytane jako afront w stosunku do dworu). Klub Zjednoczonej Lewicy, choć jest największy w izbie wyższej, to pozostaje bezsilny - opozycji z sukcesem, również w atmosferze skandalu, udało się odwołać wicemarszałka z tego klubu, Wojciecha Olejniczaka. Partia do tej pory nie zgłosiła nikogo na jego zastępstwo. W kuluarach rodzą się pytania, czy to "krótka ławka", czy strach, że kolejny ich człowiek zostanie odwołany.
Należy więc postawić pytanie, czy opozycja będzie w stanie zjednoczyć się i przegłosować konstruktywne wotum nieufności? Naturalnym kandydatem na premiera byłaby oczywiście liderka PD, Maria Radziwiłł. Zapewne udałoby się jej przekonać do siebie dawnych koalicjantów, Partię Polaków, wspomniane wyżej Stronnictwo Demokratyczne, czy chylące się w stronę tej partii Stronnictwo Centrowo-Demokratyczne, ale także Partię Liberalno-Konserwatywną i Prawo i Sprawiedliwość, z którymi bez problemu dogadała się w samorządach. Zdecydowanie gorzej mogłoby być ze Stronnictwem Narodowo-Konserwatywnym. Dlatego z pewnością przydałby się kandydat bardziej niezależny. Ale gdzie takiego szukać?
Jeżeli udałoby się kogoś takiego znaleźć, "koalicja" musiałaby dysponować 152 mandatami (obecna oficjalna koalicja ma ich 145). Prosta matematyka wskazuje, że PD, SN-K, PiS, PL-K, PP, SCD i SD mają razem 147 posłów. Pytanie tylko, na ile taki rząd okazałby się stabilny i czy nie byłaby to tylko koalicja przejściowa, prowadząca do przedterminowych wyborów. Na razie jednak nic nie wskazuje na to, aby doszło do jakichś większych zjednoczeń w opozycji - prawica nadal pozostaje podzielona na dwa bloki, które razem w sondażach notują nieco ponad dziesięć procent, natomiast na ich marazmie najwięcej korzysta PD.