Elżbieta Polak: Charyzmatyczna wizjonerka z Zielonej GórySkuteczny polityk z powołania, który na względzie ma dobro mieszkańców jest marzeniem każdego obywatela. A marzeniem dobrego polityka są z kolei otwarci i zaangażowani mieszkańcy. Taka zależność występuje w Zielonej Górze, w której prezydent Elżbieta Polak efektywnie wdraża plan rozwojowy regionu i spełnia marzenia jego mieszkańców.Jak to się stało, że trafiła pani do polityki? Co najbardziej podoba się pani w działalności na rzecz społeczeństwa?Elżbieta Polak, Prezydent Zielonej Góry: Działalność polityczna nigdy nie była moim celem ani marzeniem. Zawsze byłam społecznikiem. Udzielałam się w stowarzyszeniach i organizacjach sportowych, bo np. przez 20 lat byłam kierownikiem sekcji kajakowej i działałam również w zarządzie klubu piłkarskiego w tamtym czasie. Założyłam też cztery kluby sportowe dla dzieci i młodzieży. Lubiłam promować zdrowy styl życia i byłam zwolennikiem wychowywania przez sport. Mam dwóch synów, więc ta działalność była dla mnie bardzo ważna. Przez to, że nie mogłam doprosić się o cokolwiek u władzy lokalnej, np. budowy bazy sportowej, a mieszkałam w bardzo małym miasteczku, założyłam Stowarzyszenie Przyjaciół Małomic. I tak się złożyło, że poprzez działalność społeczną trafiłam do polityki. Zostałam radną, wprowadziłam też do Rady Miasta sześć kobiet, które były bardzo aktywne i razem ze mną działały. Potem zostałam burmistrzem. Wzięłam sprawy w swoje ręce i zbudowałam bazę sportową. Oczywiście wszystkie moje stanowiska nie spadły mi z nieba. Ciężko na nie pracowałam. Moja kariera polityczna przebiegała w spokojny i naturalny sposób, awanse były konsekwencją moich działań. Widziałam pewną niemoc i oporność na potrzeby zwykłych ludzi, więc postanowiłam przejść na tę drugą "stronę mocy" i podejmować decyzje, realizować pomysły. Tym samym, polityczna poprzeczka podnosiła się coraz wyżej.
Aż dotarła pani do stanowiska prezydenta Zielonej Góry. Wcześniej przez dwanaście lat sprawowała pani funkcję Marszałka Województwa Lubuskiego. Jakie wyzwania czekają na panią w następnych latach?Działam w sposób planowy. Najpierw przygotowuję strategię działania. Sam cel nie wystarczy, trzeba jeszcze wiedzieć jak go osiągnąć. Lubuskie, nie tylko Zielona Góra, to kraina nowoczesnych technologii. Do tego celu strategicznego zmierzamy poprzez rozpisanie go na cele operacyjne. Budujemy region przede wszystkim dostępny transportowo i telekomunikacyjnie, ale również zrównoważony pod względem społecznym i terytorialnym, aby był to region konkurencyjny i innowacyjny, a także efektywnie i sprawnie zarządzany.
Z których osiągnięć jest pani najbardziej dumna?Cieszę się, że udało mi się w dużej części wymienić tabor komunikacyjny na ten bardziej ekologiczny, mówię tutaj przede wszystkim o dużej ilości elektrycznych tramwajów, które od początku tego miesiąca wyjechały na zielonogórskie tory. Nowe centrum przesiadkowe, które jest obecnie w budowie, zmienia myślenie o komunikacji w mieście. Chcę, żeby więcej ludzi korzystało z niej właśnie, wysiadło z samochodów i przesiadło się na elektryczne autobusy. Jestem też szczególnie dumna z rewitalizacji miejskich parków, czyli naszych zielonych płuc.
Co najbardziej ceni sobie pani w pracy, jako prezydent? Co sprawia pani największą satysfakcję?To wszystko, co robię, to dla mnie zdecydowanie za mało! Lubię aktywność, w różnych obszarach, ponieważ widzę, że nasza skuteczność potrafi również uwolnić kreatywność i dobrą energię u mieszkańców. Działam również na rzecz promocji równego traktowania kobiet i mężczyzn. Myślę, że w naszym regionie odnosimy duże sukcesy w zakresie promocji europejskiej deklaracji równości, ponieważ jesteśmy regionem najbardziej otwartym i tolerancyjnym w Polsce. To daje dużą siłę i chęć do kolejnych działań. Moi pracownicy również mają satysfakcję z tego, że pracują w tak wyjątkowym Urzędzie Miejskim, gdzie liczy się nie tylko dokument, papier i uchwała, ale też spełnianie marzeń. To jest zaledwie kropla w morzu, jaką mogę pani przekazać. Myślę, że tylko kobiety na wysokich stanowiskach, które mają władzę, w taki sposób postrzegają swoją rolę, jako realizowanie funkcji publicznej.
Porozmawiajmy zatem o kobietach w polityce, których przybywa nam coraz więcej. Co może pani o nich powiedzieć? Jakie są pani obserwacje z perspektywy lat?Kobiety są bardzo potrzebne w polityce. Niestety wciąż jest ich mało! W niektórych regionach kobiety prawie w ogóle nie pełnią funkcji publicznych. Lubuskie akurat ma największy wskaźnik aktywności kobiet w polityce, bo jest to 40 procent, ale są regiony, które mają zaledwie 5 procent. Dla mnie, przez całą karierę, zawsze ważna była inwestycja w człowieka, w edukację, stworzenie dobrych warunków do rozwoju. Kobiety częściej zajmują się polityką prorodzinną, może też bardziej emocjonalnie podchodzą do swojej pracy, ale to daje dobre rezultaty. Dla mnie, podstawową normą działania jest przewidywalność. Chcę, by mieszkańcy byli dobrze poinformowani, o tym jak będziemy realizować założone cele. Staram się to robić konsekwentnie i skutecznie.
Zdarzyło się pani, pracując w samorządzie, walczyć ze stereotypami kobiety w polityce?Nie zdarzyło mi się spotkać z dyskryminacją. Kobiety są kompetentne, charyzmatyczne i mężczyźni to dostrzegają, szanują. Bardzo często proszą mnie też o reprezentowanie ich na wielu wydarzeniach nie tylko krajowych, również o znaczeniu międzynarodowym. Myślę, że jeżeli zapracujemy na szacunek swoją postawą, umiejętnościami i wiedzą, to nie należy go wymagać od mężczyzn, tylko dlatego, że nosimy spódniczki, mamy pomalowane paznokcie i szminkę. To co się liczy, to mądra głowa, kompetencje i odważne działanie.
Czy nadal w kwestii wyrównywania szans dla kobiet w Polsce dużo jest do zrobienia?W mojej ocenie jest bardzo dobrze. Kobiety mają moc. Bardzo wiele kobiet działa społecznie, w swoich lokalnych środowiskach, czy poza polityką, np. na Kongresach Kobiet. To jest niezwykle cenne. Kobiety tworzą stowarzyszenia, organizacje i coraz śmielej biorą sprawy w swoje ręce. Częściej zakładają firmy. To właśnie najwięcej Polek w Europie podjęło ryzyko i założyło własne biznesy. Świadczy to o sile kobiet i myślę, że najważniejsze zadania w tym zakresie zostały zrobione. Olbrzymią rolę odgrywa od kilku lat ogólnopolski Kongres Kobiet. Pokazuje politykom skalę pewnych problemów i to jak istotna jest polityka równościowa.
Jak udaje się pani pogodzić pracę, obowiązki polityka ze swoim życiem rodzinnym?Jest to trudne. Uważam, że do tej pracy trzeba też zaangażować rodzinę, na tyle, na ile się da. U mnie jest to istotne, dlatego że w pracy zawodowej realizuję też takie cele, które są ważne dla mojej rodziny. Jak chłopcy byli mali, angażowałam się w wychowanie przez sport. Miałam wtedy poczucie, że spełniam również ich marzenia. Natomiast cyfryzacja województwa to był pomysł właśnie moich synów, którzy są informatykami. Często słyszałam w domu, że nie ma nic ważniejszego od powszechnego dostępu do Internetu. Widziałam jakie były problemy z tym w regionie. Mam zatem swoich bezpłatnych doradców! Ale często synowie mówią mi: "Mamo, w domu nie jesteś prezydentem". Jesteśmy zwyczajną rodziną.
Czym kieruje się pani w swojej pracy? Co dla pani, jako polityka, jest nadrzędne?W pracy polityka liczy się odpowiedzialność i zaufanie ludzi. Zaufanie jest jak zapałka, gaśnie tylko raz. To jest służba publiczna. Trzeba mieć do tego powołanie, świadomość, że realizuje się misję. Należy współpracować i komunikować się z mieszkańcami, walczyć o wspólne dobro. Trzeba być przewidywalnym i później konsekwentnie realizować wspólne priorytety. Jak jest się skutecznym politykiem, to zyskuje się zaufanie i zrozumienie.
A w życiu? Co jest dla pani najcenniejsze?Oczywiście rodzina. Dar rodziny, więzi, które trzeba pielęgnować i pilnować, aby nie zatracać się w pracy. Trzeba umieć wszystko ze sobą pogodzić, wspólnie spędzić wieczór, weekend. Jak moje dziecko było chore, to nie szłam do pracy. Nawet kiedy czekały mnie duże konsekwencje. W tamtym momencie, zdrowie mojego dziecka było najważniejsze. Trzeba umieć wybierać i ja nigdy nie miałam z tym problemu, jeśli chodziło o podejmowanie słusznych decyzji. To jest bardzo istotne w życiu polityka, jak i każdego lidera.
Sukces to dla mnie...Możliwość realizacji swojej pasji. Dlatego, w urzędzie tworzymy warunki do rozwoju zawodowego i osobistego mieszkańców. Stwarzamy takie możliwości, by mieszkańcy chcieli żyć i pracować właśnie tu. Jak mówi mój młodszy syn Kuba: "Mamo, ja chcę być po prostu szczęśliwy". I to jest sukces, że możemy czuć się szczęśliwi w mieście i regionie lubuskim.