Fenomen „Filmowania z młodymi socjaldemokratami"Od kilku tygodni młodzieżówka SLD, Federacja Młodych Socjaldemokratów prowadzi akcję w kilkudziesięciu polskich miastach, która polega na wyświetlaniu filmów, zazwyczaj poruszających ważne problemy społeczne. Z tygodnia na tydzień przychodzi na te projekcje coraz więcej osób oraz zwiększa się liczba miast w której odbywa się akcja. Skąd bierze się jednak aż taka popularność tej akcji?Jak mówi przewodniczący FMS, Filip Pawlicki
- To pochłonęło bardzo dużo czasu naszych działaczy. Od otrzymania praw do projekcji filmu, po załatwienie odpowiedniego sprzętu do realizacji projektu, kończąc na plakatach i zapraszaniu gości. Jednak udało nam się, pomogło kilka organizacji zajmujących się tworzeniem podobnych inicjatyw. Bardzo się cieszymy, że nasza akcja cieszy się aż takim rozgłosem.W ramach akcji wyświetlono już takie filmy jak np. „Służące”, „Ja, Daniel Blake”, „Sufrażystka”, „Nothingwood”, „Snowpiercer: Arka przyszłości”, „Dobry listonosz”, „Democrats” „Austerlitz”, „On wrócił” czy też „Nie lubię poniedziałku”. Każdy z filmów jest poprzedzany krótkim wstępem i każdy kończy się dyskusją, zazwyczaj długą.
Warto podkreślić apolityczność akcji. Na przykład w dyskusji w Warszawie po filmie „Dawid przeciw Monsanto” dość długo przemawiał Janusz Piechociński, były wicepremier. Politolodzy zwracają też uwagę na uniwersalność akcji. Filmy są dobierane na przemian, raz te nowsze, raz te starsze- każdy, niezależnie od wieku znajdzie coś dla siebie. „Filmowanie” ma też duże zakorzenienie ze środowiskiem lokalnym. Często poruszane są problemy ważne dla danej społeczności, np. w Zielonej Górze członkowie FMS wyświetlili film, który sami nakręcili. Głównymi bohaterami ich produkcji są pierwsi Polacy przesiedleni na ziemie odzyskane do Zielonej Góry i działający do dziś w stowarzyszeniu Pionierów Zielonej Góry. Film opowiada historię życia 6 osób przesiedlonych do Zielonej Góry z różnych części Polski przeplataną scenkami fabularyzowanymi, odgrywanymi przez członków FMS Zielona Góra.
Takiego rozgłosu nie spodziewali się sami organizatorzy. Aleksandra Trosa, współorganizatorka „filmowania” w Suwałkach mówi, że
początkowo projekcje miały odbywać się w małej salce, na góra 50 osób. Teraz musimy iść w plener, bo przychodzi czasem 10 razy tyle. Pogoda dopisuje, odpowiednie zgody mamy, więc jest fajniej.