Czy Polacy są gotowi na Radziwiłłkę 2.0?Postępowi Demokraci wygrali wybory samorządowe z ponad dziesięcioprocentową przewagą nad rządzącą Partią Liberalno-Konserwatywną która zaledwie kilka miesięcy temu przejęła władzę w kraju. Czy to już czerwona, czy jeszcze żółta kartka? Czy oznacza to, że Polacy chcą zmiany rządu?Postępowi Demokraci są mieszanką partii, które wygrywały w poprzednich latach wybory i dochodziły do władzy - Platformy Obywatelskiej i Partii Liberalnej. Skupia w sobie ludzi o różnych poglądach (Polskie Stronnictwo Ludowe, Porozumienie Centroprawicy i Inicjatywa Wolność), często z dwóch różnych biegunów, a jednak potrafi prowadzić politykę w miarę zgodną i spójną. Jak to się dzieje, że nie dochodzi do rozłamów, które prędzej czy później zachodzą w takich partiach? Najważniejszym spoiwem jest tutaj szefowa - Anna Radziwiłł-Schmidt. Potrafi gasić pożary i łagodzić wszelkie spory, a współpracownicy zaznaczają że jest wręcz stworzona do przywództwa.
Swego czasu Radziwiłł-Schmidt była bardzo popularna - po wyborach prezydenckich w 2015 roku, kiedy przegrała niemal o włos z Mikołajem Liściowskim (z którym notabene pozostaje do dzisiaj w dobrych stosunkach) Polacy po raz pierwszy powierzyli jej stery rządów, z bardzo dużym kredytem zaufania. Przez większość kadencji notowała bardzo dobre wyniki, była w czołówce rankingów zaufania do polityków i nawet udało jej się wywalczyć kolejną kadencję, jednak wszystko załamało się na początku 2020 roku. Przyszedł kryzys nie tylko polityczny, ale i rodzinny - tragicznie zmarła jej córka, a następnie zdiagnozowano u niej chorobę nowotworową. Z polityki Radziwiłłka odchodziła z rachunkiem ujemnym i nikt nie spodziewał się, że powróci - kasztelania i miejsce w Senacie miały być emeryturą, bądź co bądź, zasłużoną.
Była premier jednak dokonała decyzji bezprecedensowej - zdecydowała się na powrót do polityki i do tego udało jej się powrócić na szczyt partii. Najpierw Platformy Obywatelskiej, następnie Postępowych Demokratów. Chciała znowu stanąć na czele rządu, jednak nogę podstawił jej Marek Kohn z Partią Liberalno-Konserwatywną. Przegrana PD w tegorocznych wyborach do Sejmu była znacząca, ale nie przytłaczająca. Wszyscy, włącznie z politykami tej partii, spodziewali się dużo gorszego wyniku, zważywszy na słabe notowania rządu Wisłockiej.
Nie minęło jednak kilka miesięcy, a PD zaczęło zyskiwać w sondażach na rzecz PL-K. Partia rządząca przeżyła swoiste trzęsienie ziemi, bo po aktywnej kampanii wyborczej i ambitnych planach na całe cztery lata premier Marek Kohn zniknął, przestawał pokazywać się publicznie bez potrzeby. Dopiero niedawno okazało się co było powodem tych nieobecności - ciężka choroba córki, która w ostateczności doprowadziła do dymisji i zmiany premiera na Weronikę Ryszkowską. Partia i Polacy pokładają w niej teraz wielkie nadzieję i od tego, czy sobie poradzi, zależy przyszłość PL-K.
Partia rządząca po zmianie rządu na chwilę odzyskała prowadzenie, ale wybory samorządowe pokazały, że Polacy nie do końca są zadowoleni z kierunku, w jakim podąża. Postępowi Demokraci wygrali wybory z ponad 10 procentową przewagą, duża część ich prezydentów wygrała w pierwszej turze, a jeszcze większa przeszła do drugiej, tak samo jeśli chodzi o marszałków województw. Wiadomo, że wybory samorządowe działają w ramach zupełnie innych mechanizmach, ale jednak wynik partii rządzącej daje wiele do myślenia.
Czy to już jest czerwona, czy jeszcze żółta, ostrzegawcza kartka? Czy Polacy są gotowi na powrót Anny Radziwiłł-Schmidt do władzy? W tej chwili nie sposób to ocenić. Kolejny duży sprawdzian czeka partie polityczne dopiero za dwa lata - wtedy odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego (bo jak na razie, jeśli nie dojdzie do większego tąpnięcia w koalicji, nic nie wskazuje na przyspieszone wybory do Sejmu). Do tego czasu jednak wiele może się zmienić w krajobrazie politycznym Polski.