Jak tym razem zadziałają JOWy?Niedzielne wybory do sejmu będą trzecimi przeprowadzonymi według obecnej ordynacji. Dotychczasowe dwie elekcje wbrew przewidywaniom nie przyniosły żadnej partii samodzielnej większości. Tym razem wydaje się jednak, że będzie inaczej i PLK uda się uzyskać zdolność rządzenia bez koalicjanta. Dlaczego?W obecnej ordynacji 232 posłów wybieranych jest w Jednomandatowych Okręgach Wyborczych, a 70 z listy krajowej według proporcjonalnej metody d'Hondta. Teoretycznie system ten jest korzystny dla dużych ugrupowań i w założeniu miał doprowadzić do większej stabilności sceny politycznej. Jak jednak podkreślają jego krytycy, wcale nie spełnił on pokładanych w nim nadziei, a jedynie doprowadził do dużego rozdrobnienia parlamentu - w 2019 roku do sejmu weszło 18 partii, a w rok później 17 (inna kwestia, że część z nich startowała koalicji). Krytycy ordynacji mogliby stwierdzić, że JOWy i rozdrobnienie parlamentu doprowadziły do destabilizacji sytuacji politycznej w Polsce. Moim zdaniem jest jednak odwrotnie - do brak stabilności w polityce, który rozpoczął się jeszcze przed wprowadzeniem obecnej ordynacji doprowadził do tego, że żadnej z partii nie udało się uzyskać samodzielnej większości ani w 2019, ani w 2020 roku.
Przyjrzyjmy się jednak dokładniej wyborom z 2019 i 2020 roku - może nasuną nam się wnioski, które pozwolą lepiej przewidzieć wyniki niedzielnych wyborów.
Zdecydowanym faworytem wyborów w 2019 roku było rządzące wówczas już od 12 lat PO, tym razem startujące w koalicji z powstałym w wyniku rozłamu w PiS Porozumieniem Centroprawicy. Ugrupowanie od dłuższego czasu traciło jednak poparcie i zarówno wybory samorządowe z 2018, jak i wiosenne wybory do Europarlamentu pokazały, że PO nie może już liczyć na 40% poparcie z 2015 roku. Nadal partia miała jednak zdecydowaną przewagę nad pozostałymi partiami. Na opozycji trwała rywalizacja o przywództwo. Od czasu ustąpienia Jarosława Kaczyńskiego z przewodnictwa w PiS na początku 2016 roku partia ta stopniowo traciła poparcie, natomiast potencjalnym nowym liderem opozycji stawała się Zjednoczona Lewica pod przywództwem Janiny Dobrzyńskiej. Dużym sukcesem dla partii okazały się wybory do europarlamentu, po których lewica utrzymywała się już na stałe na drugiej pozycji w sondażach. Wydawało się, że podobne wyniki będą i w jesiennych wyborach parlamentarnych. Na kilka dni przed nimi wybuchła jednak afera korupcyjna w rządzie, która zresztą do dziś nie została w pełni wyjaśniona. W jej wyniku PO-PC straciło kilka cennych punktów procentowych przewagi i ostatecznie wygrało niewielką różnicą głosów. Wyniki wyborów pokazały jednak, jak już wspomniałem duże rozdrobnienie sceny politycznej - dwa główne ugrupowania uzyskały niewiele ponad 40% głosów. W JOWach zdecydowanym zwycięzcą było PO-PC, które uzyskało ich 110, a więc prawie dwukrotnie więcej niż lewica. Przy tak niewielkich różnicach pomiędzy poparciem dla poszczególnych partii także pozostałe ugrupowania uzyskały niezłe wyniki - zaskoczeniem był dobry wynik PiSu, który wygrywał na wschodzie kraju - partia mimo słabości nie miała poważnego zagrożenia na prawicy w swoich bastionach.
Zaledwie kilkua miesięcy po wyborach Polacy znów poszli do urn w czerwcu 2020 roku. PO-PC od jesieni 2019 roku stale traciło poparcie na rzecz przede wszystkim obecnej w polityce od kilku miesięcy Partii Liberalnej. Doszło także do zjednoczenia od dawna podzielonej prawicy. To właśnie BP i PL stały się faworytami przedterminowych wyborów i tak naprawdę do końca nie było wiadomo, kto wygra. Podobnie jak rok wcześniej, tak i teraz różnica okazała się minimalna, przy czym oba ugrupowania uzyskały także zbliżone wyniki w JOWach, przez co ostatecznie PL uzyskało zaledwie trzy mandaty więcej od Bloku. Nadal dość silnymi ugrupowaniami była jednak dotychczasowa koalicja rządząca, startująca wspólnie pod szyldem PdP i lewica. Zwycięstwo w skali kraju liberałów nie przyniosło tej partii sukcesu w wystarczającej liczbie JOWów nie tylko do samodzielnych rządów, ale nawet stabilnej koalicji. W tej sytuacji nowy rząd utworzyły PL, PdP i marginalna Partia Polaków. Problemem partii Barycza były stosunkowo słabe struktury - bolączka chyba każdej nowej partii. Wielu jej kandydatów nie było zbyt dobrze znanych w swoich okręgach i przegrywali w rywalizacji z nadal popularnymi posłami PdP i lewicy.
Pojawia się pytanie, czy i PLK nie musi się liczyć z podobnym problemem, jak przed dwoma laty PL. Niewątpliwie jest to prawdziwa teza, jednak tym razem sondaże wskazują na zdecydowaną przewagę partii Kohna nad innymi ugrupowaniami, co powinno zniwelować stratę w wyniku słabej rozpoznawalności kandydatów. Jeśli nawet nieco zabraknie do samodzielnej większości, to namal pewnym wydaje się, że zdoła znaleźć większość koalicyjną wśród partii prawicowych.
Niemal na pewno obecne wybory będą przełomem. Zanosi się na to, że zakończą się długoletnie rządy centrystów, a być może także wielopartyjnych koalicji.
Jarosław Flis