Postautor: KoT » 15 maja 2015, 13:31
Początkowo przyjmowałem logikę Dalewina, ale uważam, że to nie zadziała. To znaczy, jeżeli Komorowski znowu wygra, bardziej nastąpi apatia niż wkurwienie. Ludzie - potencjalni wyborcy zmiany - poczują się, że już palić licho zmianę kierunku władzy (bo przecież PiS i PO nie różnią się w nim zasadniczo, kwestia tempa i ilości Boga), ale oni nawet nie mogą zmienić tego, kto tą władzę sprawuje. Myślę, że - nie obrażam, oceniam logikę - takie cwaniactwo wyborcze, jakie sugerujesz, globalnie nie przyniesie sukcesu.
Dla mnie wybór między Dudą czy Komorowskim nie jest wielką zmianą. Mam co najwyżej nadzieję, że będzie troszkę bardziej przyzwoicie. Że, owszem, w Kancelarii dalej będzie się żreć kawiory, dalej obsadzać stołki, bo przecież wiadomo, że sukces tak przyciąga. Natomiast może pewne sprawy będą lepsze. Chociażby takie symboliczne - chętnie zainteresowanych kieruję do mjr. Krusensterna czy płk. Bieńkowicza (kropki po stopniach, bo odmienione), żeby porównał jak wygląda wyjazd na obchody przez weteranów za Komorowskiego, a jak to wyglądało swego czasu. Nie mówiąc o tym, jak wygląda troska o weteranów Wehrmachtu w RFN. Oczekiwać, że prezydent przeora gospodarkę czy coś w ten deseń - na bok. W sprawach, gdzie wyznaczona jest mu pewna rola, a sprawy pamięci są takimi sprawami, powinno się coś dziać.