Re: Prasa
: 11 lip 2023, 19:46
O wyborach do Parlamentu Europejskiego raz jeszcze
Właśnie rozpoczął się lipiec, ale warto pochylić się jeszcze raz nad tym co wydarzyło się na scenie politycznej w Polsce w poprzednim miesiącu. A działo się sporo, co prawda zgodnie z przewidywaniami wybory do Parlamentu Europejskiego wygrała Koalicja Obywatelska, która uzyskała 21.4 procent głosów. Druga lokata przypadła Prawicy, co także wróżyły jej wskazania sondażowe. Stawkę na podium uzupełniła Zjednoczona Lewica Razem, za nią KWW Dla Europy, potem Otwarta Europa, Blok Demokratyczno- Ludowy, Polska Partia Transhumanistyczna i Sojusz Regionów.
Jest jednak rzecz bardziej interesująca niż same wyniki wyrażone w bezwzględnych liczbach. Mianowicie oferty programowe głównych sił politycznych, jakie komitety ubiegające się o mandaty w Parlamencie Europejskim skierowały do Polaków. W wielu obszarach występowała zbieżność co do meritum, różnice występowały w sposobie komunikowania tego wyborcom oraz uszeregowania ważności postulatów. Można i trzeba pewne wnioski, tytułem podsumowania, wyciągnąć. A są one nader interesujące. Po 30 latach obecności w strukturach UE, Polska dorosła, a jej klasa polityczna wyrosła najpierw z dziecięcego, potem młodzieżowego euroentuzjazmu. Dziś już nie mówiono, że Polska musi jak najszybciej przyjąć wspólną walutę, bo Polacy zobowiązali się do tego w referendum. I taki pogląd prezentowało też środowisko polityczne, które wprowadzało Polskę do ERM2. Ostrożniej mówiono na temat dalszej integracji europejskiej. Michał Pulitowski z Dla Europy zwrócił uwagę na podobną recepcję ziem dawnej RP przez Polskę, tak jak swoje widzenie Ameryki Południowej mają Hiszpanie, a Maghrebu Francuzi. Maciej Kierzek z Otwartej Europy uznał za bardzo ważne inwestowanie w państwach takich jak Białoruś i Ukraina. Podkreślił, że wielu Ukraińców, Białorusinów, Mołdawian żyje na co dzień w państwach UE. Mniejszy niż w poprzednich latach był przekaz odnośnie dalszej integracji terytorialnej. A to oznacza, że politycy ubiegający się o mandaty w PE mają świadomość, że niebawem trzeba będzie określić granice terytorialne ostatecznego kształtu UE i nikomu nie można obiecać, że na pewno zostanie on do wspólnoty przyjęty.
Akcentowano też wspólnotę mieszkańców, czy to jako zbiorowości UE, czy narodów ją zamieszkujących. Zwracano uwagę na większą podmiotowość państw i obywateli.
I właśnie język jakim do wyborców mówiono miał znaczenie KO musiała grać na kilku fortepianach, by harmonizować programy różnych stronnictw, które ją tworzyły. Wiele uwagi poświęcono Unii jako wspólnocie, w tym sposobie życia mieszkańców i obowiązującemu kodowi kulturowemu. A odróżnia on ludzi w różnych częściach świata, jest odmienny, nabywany w procesie socjalizacji. A próba redukowania tego do postaw skrajnie prawicowych, na nikim w Polsce, ale jak się okazuje w całej Europie, wrażenia już nie robi.
Prawica używała miękkiego eurosceptycyzmu, ponarzekała na unijną biurokrację. Ale politycy tego bloku muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wynik nie byłby lepszy, gdyby silniej z kampanię zaangażował się Franciszek Pałucki, zamiast ostrzegać wyborców przed atakiem eurobiurokaratów na religię, i mówić o Konstytucji. To nie KO, ale Prawica wygrałaby wybory. Centroprawica w Europie coraz mniej eksponuje swój religijny rodowód w przekazie politycznym i Pałucki budował swoją popularność wewnątrz prawicy, ale nie przyciągnął centrystów
Biorąc pod uwagę ostatnie lata z wyniku może być zadowolona lewica, ostatnie wybory dały jej solidną dawkę tlenu na dalsze funkcjonowanie. A w wyborczą niedzielę pierwszy raz od kilku lat w sztabie wyborczym gościł optymizm. Wynik powyżej 15% i najwyższe indywidualne poparcie w głosowaniu na listy w Polsce dla liderki listy ZLR – Aleksandry Staniewskiej pokazał, że lewica w Polsce wciąż jest istotną siłą. Poza tym dwa największe podmioty SLD i RadLew wyeliminowały lewicową konkurencję. Rafał Chwedoruk zwrócił uwagę, że eurowybory są dla lewicy w Polsce najłatwiejsze, sprzyja jej zarówno ordynacja wyborcza, jak i jej zasób kadrowy. Poza tym stosunkowo silni pozostają na unijnej scenie politycznej socjaliści, którzy teraz wygrali. Jeśli przyjrzymy się kampanii z poprzednich lat, to poglądy lewicy w Polsce są najbardziej stałe, jeśli chodzi na kurs w jakim powinna podążać UE. Wstrzemięźliwość wobec wspólnej waluty artykułowano 15 czy 5 lat temu. Podobnym językiem KO mówiła dopiero teraz. Lewica nakreśliła też dość skutecznie pożądane kierunki dalszego funkcjonowania Unii Europejskiej, w tym wydatkowania środków. A polityka rolna, budżet, sprawy gospodarcze były istotne z punktu widzenia wyborców. Dobrze też zaplanowano sposób prowadzenia kampanii, prezentując spójną wizję przyszłości.
Dla Europy wypadł na miarę swoich możliwości w tych warunkach, dodajmy, że debiutował w eurowyborach. Głoszono stonowane poglądy. Jasno deklarując, że obecny model integracji europejskiej jest optymalny. Nie były to udane wybory dla Otwartej Europy, komitet ten prezentował co prawda poglądy zgodne z linią programową, której Rządzić Inaczej jest wierne od początku istnienia. Zawiodła jednak ekspresja prezentowania programu i sposób prowadzenia kampanii. Inne partie lepiej rozegrały ją logistycznie, lepiej na spotkaniach z wyborcami wypadali liderzy list partyjnych.
Słaby wynik odnotował Blok Demokratyczno-Ludowy, w jego ramach dwie partie, Polskie Stronnictwo Ludowe i Samoobrona uzyskały po jednym mandacie w kolejnej kadencji PE. Kampania była oszczędna w retoryce, w ilości spotkań z wyborcami również odbiegała od politycznej konkurencji. Dla części wyborców niezrozumiały mógł być brak startu w wyborach Ignacego Schmidta.
Mandaty zdobyły też Polska Partia Transhumanistyczna, która zdecydowanie większą aktywność przejawiała w kampanii wyborczej do Sejmu. Przedstawiciela PPT zabrakło również na debacie wyborczej. Sojusz Regionów będzie miał jednego przedstawiciela w XII kadencji Parlamentu Europejskiego. Pozostałe komitety nie uzyskały mandatów.