Prasa

Najważniejsze newsy z kraju. Telewizja, radio, internet.
Administrator
Administrator
Posty: 22724
Rejestracja: 19 kwie 2015, 13:04

Re: Prasa

Postautor: Administrator » 27 sty 2018, 16:05

Obrazek
Kandydat na senatora z PiS odleciał! Chce reparacji od Niemców!
Kandydat na senatora w Siedlcach, prof. Mieczysław Ryba, historyk i wykładowca akademicki kompletnie zwariował. Na wizji w TVTRWAM powiedział, że musimy walczyć o reparację wojenne od Niemców.

Obrazek

– Pamiętajmy o tym, że ta kwestia – wbrew temu, co twierdzą sami Niemcy – wciąż nie została załatwiona. Może być ona, wbrew pozorom, podnoszona na różnych forach międzynarodowych i dla naszych zachodnich sąsiadów jest bardzo niewygodna. Jednak warto o to walczyć, aby przywrócić nam podmiotowość i naprawić szkody.- podkreślił historyk

Zdziwienia nie krył nawet redaktor katolickiej telewizji. Było widać na jego twarzy wyraźny grymas. Mieczysław Ryba szybko zripostował ten akt mówiąc "Niektórzy będą mieli z tym problemy, ale to musi być nowy cel dla rządu, nowego rządu".

Jak mówi jedna z mieszkanek Siedlec, która głosowała na profesora Rybę - Jestem oburzona, że prawie 100 lat po wojnie mówi się o reparacjach od Niemiec. W Rosji była kiedyś mowa o reparacjach od Polski za wyzwolenie- to jest ten sam poziom.


Obrazek
Lajki na "Weronika, nie wyjeżdżaj!" były kupione!
Ostatnio mówiło się, że powstał fanpejdż na którym apelowano, aby Weronika Ryszkowska nie wycofywała się z polskiej polityki. Rzekomo w ciągu trzech dni od założenia 100 tysięcy lajków. Według naszych źródeł, ale widać to też sprawdzając sam fanepage- 75% lajków było kupionych.

Kosz takiej operacji, czyli zakup 75 tysięcy lajków to około 2500 złotych. Zazwyczaj są one obiektem zakupu, aby zwiększyć wiarygodność strony. Większa wiarygodność pozwala na oszustwa z wykorzystywaniem telefonów użytkowników lub sprzedaż produktów. Jak teraz widzimy teraz może być też obiektem propagandy politycznej.

Jak mówi nam były członek młodzieżówki PLK - To było na zlecenie góry, kazano nam załatwić w kilka dni 100 tysięcy lajków. To jest niemożliwe, nawet dla popularnej osoby. Dlatego musieliśmy coś wykombinować- tylko to nam przyszło do głowy i tylko na to był hajs.-

Administrator
Administrator
Posty: 22724
Rejestracja: 19 kwie 2015, 13:04

Re: Prasa

Postautor: Administrator » 28 sty 2018, 17:10

Obrazek
PD- Prawicowi Demagodzy
Trwa kampania przed drugą turą do Senatu. Poparcie dla kandydatów PD przychodzi z najmniej oczekiwanych stron. Bezideowych kandydatów popiera strona rządowa, ale też Partia Polaków czy Górnośląska Partia Regionalna. Wszystkim im chodzi o jedno- uciec z płonącego i tonącego statku jakimi są ich partie i przejść w miarę szybko do partii, gdzie się łatwo zaaklimatyzują. PD, gdzie są ludzie z każdej strony politycznej to dobra przystań dla karierowiczów.

Obrazek

Nie da się utrzymać partii na porządnym poziomie przyjmując każdy partyjny zsyp. Taka bezideowa partia albo prędzej czy później upadnie, albo będzie się ciągle kompromitować. Posłowie PD ostatnio ustawami zwiększyli wydatki- nie potrafili powiedzieć skąd pieniądze, bo jeśli powiedzą, że z podatków to narażą się bardziej liberalnej części, a jeśli powiedzą, że z cięć budżetowych to bardziej socjalna część będzie oburzona. Przykładów można mnożyć, ale cierpimy na tym my, zwykli obywatele, którzy nie widzą jakie czeka ich jutro.

PD mówi, że mają wolność wyznania w partii, czyli nikt nie będzie wyrzucony za głosowanie przeciw sprawom światopoglądowym.Sprawy światopoglądowe to też świadczenia socjalne, żywność genetycznie modyfikowana czy zwalczanie nadużyć podatkowych. To często światopogląd definiuje nasz pogląd w sprawach ekonomicznych.

Postępowi Demokraci gotowi byli gotowi przyjąć poparcie nawet od nacjonalistów z Partii Polaków czy separatystów z Górnośląskiej Partii Regionalnej. Co dostaną w zamian? Spełnione postulaty, miejsca na listach czy jakieś środki finansowe- tego nie wie jeszcze nikt, ale jedno jest pewne- trzeba uważać, bo PD liczy tylko na efekt i poklask, a nie rozwiązywanie konkretnych problemów.

Marta Majewska, posłanka Polskiej Partii Lewicy (niedawno partia satelicka PD) na swoim facebook'u napisała - Postępowi Demokraci coraz bardziej brunatnieją. Dzisiaj popiera ich Partia Polaków, jutro będzie popierać ich Ruch Narodowy, a pojutrze ONR. Ich rządy będą oznaczać stagnację, stygmatyzację ogromnej części społeczeństwa oraz zrealizowanie prawicowych postulatów. Ich poparcie w nadchodzących wyborach do Senatu jest niewarte, jeśli jesteś człowiekiem lewicy, prawicy czy centrum.- Bartosz Arłukowicz skomentował w TVN24 poparcie od prawicy dla PD jako coś - niszczącego partię. Muszę z niej odejść, bo jak widać- szybko po odejściu PPL i zobaczeniu, że Zjednoczonej Lewicy nie da się zatrzymać, zamienili się w ultra-prawicę. Nie mówię, że mają być jak krowy i nie zmieniać poglądów, ale powinni mieć trochę więcej godności.

Administrator
Administrator
Posty: 22724
Rejestracja: 19 kwie 2015, 13:04

Re: Prasa

Postautor: Administrator » 30 sty 2018, 19:48

Obrazek
O tym jak koalicja PLK-PiS-SSK sprzedała ideały prawicy popierając kandydatów PD
Koalicja PLK-PiS-SSK już nie ma mandatu do sprawowania władzy. Marna koalicja lewicy wygrała z koalicją rządzącą. Teraz, nie wiedzieć czemu, popierają oni anty-legendy Solidarności.

Obrazek

Postać Bogdana Borusewicz budzi wiele wątpliwości. - Borusewicz w żadnym ze swoich opublikowanych życiorysów nie potrafił i nie wykazał się by kiedykolwiek „zhańbił” się jakąkolwiek pracą zawodową. Przed sierpniem 1980 roku nie pracował, a więc nie posiadał uprawnień do bycia członkiem jakiegokolwiek związku zawodowego w tym i NSZZ „Solidarność”. B. Borusewicz został mianowany do pełnienia funkcji przewodniczącego Zarządzie Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność” wiosną 1989 roku przez L. Wałęsę i Cz. Kiszczaka pomimo nie spełniania wymogów ani ustawowych ani statutowych – w świetle obowiązujących wówczas przepisów prawnych nie mógł on być członkiem jakiegokolwiek związku zawodowego.- mówi historyk Janusz Bączek. -Trzeba zadać sobie pytanie czy senator Borusewicz pełniąc różne funkcje państwowe w Senacie, Sejmie, sekretarza stanu w MSWiA i członkiem zarządu województwa pomorskiego nie miął dostępu do swoich akt zgromadzonych przez SB, WSW i WSI?

Nie podoba nam się też poparcie Henryki Krzywonos. Przede wszystkim, co należy podkreślić, Henryka Krzywonos nie zatrzymała żadnego tramwaju. Pojazd stanął, gdy już wszyscy dołączyli do strajku i postanowiono odciąć prąd– podkreśla stanowczo Karol Krementowski, przewodniczący Komitetu Założycielskiego w Gdańskich Zakładach Elektronicznych UNIMOR, doradca Solidarności w ponad stu zakładach na Wybrzeżu. – Nigdy też niczego nie drukowała, nie chciała się angażować nawet w kolportaż naszych ulotek– dodaje. – 17 września, kiedy wszystkie związki zjednoczyły się pod jednym sztandarem Solidarności, już jej nie było. Wbrew temu, co się mówi, nie było jej także wśród kobiet, które na czele z Anną Walentynowicz ratowały strajk, nawołując do pozostania w stoczni, po tym jak Wałęsa go poddał– podkreśla w rozmowie z nami Andrzej Gwiazda.

Dziwi też poparcie Hanny Zdanowskiej w Łodzi. Jeszcze nie tak dawno, PLK i Artur Lingfeld mieli bardzo złe zdanie o pani prezydent. - Pani Zdanowska jest tak bezczelna, że już kłamie własnym wyborcą w twarz; ona ich lekceważy, ale też wszystkich łodzian, mówiąc, że nie prawdą jest podwyżka cen biletów.-- mówił Artur Lingfeld, prezydent Łodzi. Ostatnio wypowiadał się o niej w niezwykle ciepłych słowach. - (...) wiem, że ona nigdy nie odpuszcza. Hanna zostawiła mi "w spadku" wiele inwestycji w mieście, rozpoczętych jeszcze za jej kadencji, a wiem, że potrafiła o nie walczyć jak lwica- Rozumiemy, że kontrakandydatką Hanny Zdanowskiej jest Renata Beger, ale prawica powinna mieć trochę więcej honoru.

Poparcie Joanny Muchy też jest dość wstrętne. Minister sportu w rządzie PO-PSL wielokrotnie się kompromitowała. "Kto wybrał drużyny do meczu o Superpuchar Polski?"- to jedno z jej pytań. Poparcie lewaków typu Monika Rosa, Beata Tadla czy Aleksandra Szymańczyk, tak samo jak wystawienie ultra-liberalnego światopoglądowo Michała Jarosa zostawimy milczeniem.

Działacze PLK-PiS-SSK nie potrafili niczego zrobić, a teraz próbuje siłą powstrzymać lewicę. Gdyby zrobili coś przez ostatnie lata to nie byłoby takiej sytuacji, że Zjednoczona Lewica ma najlepsze wyniki. Wójtowicz, Ryszkowska i Kohn właściwie bez walki oddali pałeczkę władzy lewicy. Szklanka prawicy była do połowy pełna, rządzili, dość dobrze przeprowadzili niektóre reformy- teraz ta do połowy pełna szklanka zamienia się w pustą i w dodatku pęka. Poparcie kandydatów PD jest wyrazem skrajnej rozpaczy. Jednak Polacy to mądry naród i nie będą głosować przeciwko czemuś, tylko za czymś. Dlatego w niektórych okręgach lepiej oddać nieważny głos lub nie iść na wybory, niż na siłę głosować przeciwko lewicy, ale za centrolewicą w postaci skompromitowanego PD.


Obrazek
Wielka wyborcza koalicja prawicy staje się faktem.
Koalicja wyborcza PLK-PiS-SS-K przed drugą turą wyborów udzieliła poparcia w większości okręgów kandydatom Postępowych Demokratów, jednoznacznie opowiedziano się za kandydatami konkurencyjnej formacji. Realizm polityczny podpowiada obserwatorom sceny politycznej, że dwie formacje prawicowe poczyniły jakieś ustalenia na przyszłość.

Obrazek

Nie wszyscy jednak z polityków PLK, PiS są zadowoleni z takiego kroku, który zrobił premier Wójtowicz. Widzą w tym błąd taktyczny i przyznają wprost ,, powinniśmy oglądać walkę dwóch lewic w drugiej turze wyborów, pracować tam gdzie są nasi kandydaci Zlew i PD musiałyby się okładać i walczyć o wyborców, My powinniśmy prezentować nowy program na kolejne cztery lata, przygotować rzeczowe expose i jeden, dwa projekty ustaw. Zamiast tego cofamy się oddając pole innym. Po takim poparciu PD będzie nas klepała po plecach, ale nie szanowała''. Cześć organizacji monarchistycznych mówi o hołdzie jaki Wójtowicz złożył Postępowym Demokratom, zarzucają mu że zachował się jak polityk Partii Polaków, która miała kilku posłów, a nie jeszcze sejmowej większości.

Również internauci zareagowali humorystyczne pisząc o równaniu Wójtowicza: PLK+PiS+SSK=PD

Administrator
Administrator
Posty: 22724
Rejestracja: 19 kwie 2015, 13:04

Re: Prasa

Postautor: Administrator » 02 lut 2018, 22:12

Obrazek
Budżet Polski- ekonomiści biją na alarm!
Ten budżet jest fatalnie napisany. Uzasadnienie wygląda jakby było napisane przez ucznia szkoły gimnazjalnej.

Obrazek

Ekonomiści ostrzegają, że przyjęcie po raz kolejny budżetu z fatalnym uzasadnieniem będzie kpiną z planów finansowych państwa. Chodzi o zdanie: "Rząd przewiduje, że zwiększone zostaną wpływy finansów publicznych dzięki zwiększeniu wpływów z podatków i wpływów niepodatkowych." - Osoba, która to napisała chyba nigdy nie czytała rzetelnych planów finansowych. Takie zdanie to błąd typu tautologicznego- niewybaczalny w ustawach.-mówi profesor ekonomii, Maria Konroberska. Wielu parlamentarzystów zwraca uwagę, że uzasadnienie jest niezrozumiałe. - Nie poprę tego projektu bez szerokich wyjaśnień. - powiedziała poseł Urszula Rozmarynowska.

Agencja ratingowa S&P w najnowszym raporcie ostrzegła przed przyjęciem tego budżetu. - Z pewnością nie pomoże potencjalnemu nowemu gabinetowi w zarządzaniu Polską.- możemy wyczytać z raportu. FOR ostrzega, że - dobrymi intencjami nie zmniejszy się deficytu. Cyferkami w ustawie budżetowej również. Będziemy bacznie przyglądać się realizacji budżetu.-

Internauci śmieją się z uzasadnienia projektu, zwłaszcza z omówienia dochodów budżetu państwa. Na twitterze powstała akcja #co_w_uzasadnieniu. Chodzi w niej o to, aby dowieść jakiejś tezie pisząc tezę jeszcze raz, np. synoptycy przewidują ładną pogodę, bo temperatura będzie wysoka, a zachmurzenie niewielkie~ napisał Jarosław Kret.

Zachowanie nowego rządu, jeszcze bez wotum zaufania wygląda jest wyrazem braku kompetencji. Łukasz Wójtowicz jest słabo rozpoznawalny, to jego obwinia się za porażkę w wyborach do Senatu. Niektórzy zwracają uwagę, że Małgorzata Janowska nigdy nie powinna zostać Ministrem Skarbu (odpowiedzialnym za finanse państwa). Ona jest księgową! Ukończyła jedynie studia licencjackie z zakresu zarządzania i marketingu i bankowości w Wyższej Szkole Marketingu i Biznesu w Łodzi oraz studia magisterskie z zakresu zdrowia publicznego, zarządzania i marketingu w służbie zdrowia w łódzkiej Wojskowej Akademii Medycznej. Ani Wyższa Szkoła Marketingu i Biznesu, ani Wojskowa Akademia Medyczna nie specjalizuje się z dobrej jakości nauk ekonomicznych. Największy sukces Minister Skarbu, przed okresem polityki, to bycie dyrektorem oddziału w jednym z banków. Niektórzy zachodzą w głowę: czy tam też stosowała podobnie kreatywne metody? Złośliwi też przypominają o jej członkostwie w chórze parafialnym A'capell- Może chciała śpiewająco sprzedać tę głupotę Polkom i Polakom?- pyta Janusz Palikot.

Administrator
Administrator
Posty: 22724
Rejestracja: 19 kwie 2015, 13:04

Re: Prasa

Postautor: Administrator » 03 lut 2018, 0:35

Obrazek

Komentarz do wyników wyborów do Senatu

Chyba nikt przed wyborami nie spodziewał się innego wyniku, niż zwycięstwa Zjednoczonej Lewicy. Jego skala jednak dla wielu była zaskoczeniem. Niewielu też spodziewało się aż tak słabego wyniku prawicy – partii rządzącej udało się zdobyć zaledwie jeden (sic!) mandat – i tego, że porażka doprowadzi do zmiany rządu. I tak, ku zaskoczeniu wszystkich, premierem został dotychczasowy radny Sosnowca Łukasz Wójtowicz – mulat i druga najmłodsza osoba na tym stanowisku (po Adriannie Wisłockiej). Sytuacja ta pokazuje, że scena polityczna staje się naprawdę coraz ciekawsza i bardziej dynamiczna. Szkoda tylko, że nie przekłada się to na wzrost zainteresowania polityką wśród Polaków – frekwencja w II turze wyborów wyniosła zaledwie 30%, najmniej od 1989 roku.

Jednoznacznym zwycięzcą wyborów jest Zjednoczona Lewica. Zdobycie 27 z puli 46 mandatów to wynik, który pozwoli lewicy na odgrywanie dużej roli w Senacie II kadencji. Jest to także dobry prognostyk przed planowanymi na marzec wyborami do Sejmu – ordynacja do niego jest korzystniejsza dla lewicy niż senacka (nie ma drugiej tury), a skoro teraz udało się lewicy zdobyć większość mandatów, powinna powtórzyć ten wynik za kilka miesięcy.
Do zwycięstwa ZLewu przyczyniło się wiele czynników. Po pierwsze znudzenie rządami prawicy – te od dwóch lat są jałowe i, poza małymi wyjątkami, aktywności rządu nie widać. Dziś de facto główną rolę odgrywa parlament a duża aktywność lewicy w jego obradach pozwala na zdobycie przez SLD łatki partii dobrze przygotowanej do rządzenia. O ile wynik w pierwszej turze był nieco niższy od oczekiwań – sondaże wskazywały na nawet 50% poparcia, ostatecznie ZLew uzyskał 37%, o tyle druga była dla lewicy zdecydowanym sukcesem. Wydawało się, że wzajemnie poparcie się przez kandydatów PD i prawicy znacząco obniży szanse na zwycięstwo w wielu okręgach, gdzie wyniki 19 października były wyrównane. Okazało się jednak inaczej – wyborcy prawicy w większości nie poszli do urn w Zaduszki (duża część zapewne była poza domem odwiedzając groby bliskich). Lewicowi kandydaci wygrali nawet w takich bastionach prawicy, jak Rzeszów czy Tarnów, a tylko minimalnie przegrali w Nowym Sączu i Przemyślu. Daje to duże szanse na zdobycie znacznej większości w Sejmie podczas wyborów w marcu. Świetny wynik Szamira DeLeona w Poznaniu daje mu mandat do starania się o fotel premiera po wyborach do Sejmu.

Trudno jednoznacznie ocenić wynik Postępowych Demokratów. Z jednej strony zajęli oni drugie miejsce i procentowo poparła ich w pierwszej turze niemal 1/3 Polaków, z drugiej wielu znanych senatorów partii przegrało (z 56 liczba senatorów w Obywatelskim Klubie Ludowym spadła do 38). Niewątpliwie wynik wzmacnia partię, choć nie spełnił na pewno jej oczekiwań. Mimo przegranych większości dotychczasowych senatorów, partii udało się wywalczyć kilka nowych mandatów, głównie w okręgach dotąd reprezentowanych przez prawicę. Dobrym ruchem okazał się zatem widoczny od kilku miesięcy bardziej konserwatywny kurs partii – o ile w walce o głosy centrolewicy PD jest z góry skazane na niepowodzenie, o tyle na pozyskanie części prawicowych wyborców ma duże szanse. Choć do zwycięstwa w marcowych wyborach to raczej nie wystarczy, to na umocnienie w roli głównej partii opozycyjnej już powinno.
Działający dziś w koalicji z PD PSL jest jednym z głównych przegranych tych wyborów. Ludowcom udało się uzyskać zaledwie jeden mandat – dla ich liderki Andżeliki Możdżanowskiej. Okazuje się, że dziś rolniczy elektorat chętniej głosuje na Zjednoczoną Lewicę, do której należy przecież także m. in. Samoobrona, a nie na mało widoczny w ramach PD PSL. Chodzą słuchy, że dni prezes Możdżanowskiej na swoim stanowisku są już policzone – pytanie tylko, kto mógłby ją zastąpić – obecni posłowie ludowców nie są zbyt medialni i trudno powiedzieć, czy ktokolwiek z nich sprawidziłby się jako lider. Na pewno partia musi przemyśleć swoją przyszłość, jeśli w kolejnej kadencji Sejmu chce jeszcze cokolwiek znaczyć.

Wynik prawicy można skomentować jednym zdaniem. To katastrofa. Przed wyborami mówiło się, że koalicji PLK+PiS+SS-K łatwo będzie odnieść relatywny sukces – sondaże były dobre, a nawet zdobycie dziesięciu mandatów zdecydowanie umacniałoby pozycję prawicy w Senacie. Spodziewano się, że dzięki wystawieniu znanych polityków, w tym wielu ministrów, koalicja co najmniej utrzyma dotychczasową reprezentację w izbie wyższej. Nadzieje te okazały się płonne. Koalicja prawicy była kompletnie niespójna, brakowało jej nie tylko lidera, ale nawet jakiegoś elementarnego wspólnego programu, co uwidoczniło się szczególnie w debacie i burzy, jaką wywołał występ w niej Łukasza Wójtowicza. Okazało się, że reprezentant koalicji składającej się głównie z zadeklarowanych monarchistów, którzy kilka lat temu wprowadzali kurialny Senat, opowiada się za przywróceniem powszechnych wyborów do niego. Nie był to jedyny słaby punkt Wójtowicza podczas debaty – mówił on językiem krótkim, wymieniał puste slogany nie potrafiąc przekonująco uargumentować swoich postulatów. Chcąc zachęcić do głosowania na prawicę wyborców centrowych, zniechęcił tych konserwatywnych, stanowiących bazę ugrupowania. Jeśli tak miałaby wyglądać zjednoczona prawica, to może lepiej, że rozpadła się jeszcze w trakcie wyborów, pomiędzy pierwszą a druga turą. Tylko to bowiem chyba uratowało wybór dwójki senatorów z SS-K, które jawnie zdystansowało się od Wójtowicza i nie weszło w skład jego rządu. I tak najsilniejszej dziś partii w Sejmie udało się wygrać tylko w jednym okręgu tylko dzięki temu, że jej kandydat miał za rywala kontrowersyjnego Krzysztofa Hansa.

PLK jest teraz w bardzo trudnej sytuacji. Na czele partii wciąż formalnie stoi Weronika Ryszkowska. Wybór nowego prezesa może być problematyczny. Wcale nie jest bowiem pewne, że działacze poparliby na tym stanowisku nowego premiera Łukasza Wójtowicza. Wielu ma dość chłodny stosunek do jego powołania na szefa rządu i uważa to za dość ryzykowne na kilka miesięcy przed wyborami do Sejmu. Powszechnie uznaje się go za zbyt młodego i niedoświadczonego na tak ważne stanowisko – warto zwrócić uwagę, że dotąd był tylko radnym Sosnowca. Co prawda była już młodsza premier – Adrianna Wisłocka, ale ona zasiadała już wówczas w Sejmie drugą kadencję oraz miała pewne doświadczenie w rządzie. A i tak była powszechnie krytykowana i jej krótkie rządy nie są pamiętane zbyt dobrze (choć na pewno nie można za to obwiniać samej Wisłockiej, której pozycja w ówczesnej koalicji była słaba).
Nie wiadomo, czy w ogóle rząd Wójtowicza uzyska poparcie w Sejmie i Senacie. Po odejściu z koalicji SS-K i kilku innych posłów większość w izbie niższej jest minimalna. W izbie wyższej nie ma jej wcale i rząd musi liczyć na poparcie senatorów niezależnych. Wobec wewnętrznych konfliktów w obozie władzy trudno powiedzieć, czy uda się uzbierać odpowiednią ilość głosów. Jeśli rząd nie uzyska wotum zaufania w którejkolwiek z izb, będzie musiał złożyć dymisję. Niekoniecznie oznacza to jednak, że rząd automatycznie straci w tej sytuacji władzę – przy współpracy z dworem może w zasadzie funkcjonować do marca, a nawet kwietnia. W podobny sposób przez kilka miesięcy w 2020 roku funkcjonował, bez expose i wotów zaufania, rząd Marty Fornero-Piotrowskiej. Co prawda są bowiem kolejne konstytucyjne kroki powoływania rządu, jednak bez poparcia ze strony koalicji rządzącej może nie udać się z nich skutecznie skorzystać. Jeśli wybory do Sejmu zostaną wkrótce rozpisane (co musi nastąpić do 13 grudnia), nie będzie nawet zagrożenia obligatoryjnym skróceniem kadencji izby niższej i przyspieszeniem elekcji o kilka tygodni.

Kompletną porażkę poniósł PiS. To ta partia jest chyba największym przegranym wyborów – nie zdobyła ani jednego mandatu (przed sześciu laty uzyskała ich sześć). Coraz częstsze są opinie, że PiS nie powinien kontynuować wyborczej koalicji z PLK i spróbować samodzielnego startu do Sejmu. Wydaje się, że takie sugestie są słuszne. O ile bowiem ordynacje do Senatu czy europarlamentu są korzystniejsze dla bloków wyborczych, o tyle w tej do Sejmu ma to, przynajmniej częściowo, mniejsze znaczenie. Wydaje się, że w obecnej sytuacji najlepszym wyjściem byłoby wystawienie przez PiS i PLK osobnych list krajowych, a w JOWach poparcie wspólnych kandydatów. Tak większość partii prawicowych dogadało się w 2019 roku i dzięki temu uzyskały one wówczas całkiem wysoki wynik. Dzięki osobnej liście krajowej PiS miałby szansę na pozyskanie części bardziej socjalnych wyborców, których odpychają liberałowie z PLK. Co prawda większość z nich została bezpowrotnie, przynajmniej na ten moment, utracona na rzecz lewicy, jednak zawsze PiS zdobędzie te kilka procent głosów, a może nawet przy dobrej kampanii uzyskać wynik dwucyfrowy, co przełoży się w kolejnej kadencji na własny klub parlamentarny. Start w koalicji z PLK sprowadzi natomiast partię Morawieckiego najprawdopodobniej do roli takiej, jaką dziś ma PSL w ramach PD.
Wobec wyborczej porażki pod dużym znakiem zapytania stoi dalszy los wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Za kilka dni ma zebrać się Komitet Polityczny by zdecydować o przyszłości partii. Czy będzie on oznaczał także koniec prezesury Morawieckiego? Trudno powiedzieć, ale na pewno sytuacja polityka nie jest różowa. Jako były bankier nie jest on zbyt przekonujący dla socjalnego elektoratu PiS. Jego pierwszy sprawdzian wyborczy ( w poprzednich elekcjach partię prowadziła Renata Budzyńska) zdecydowanie nie był dla partii pomyślny. Jedynym, co może uratować Morawieckiego jest to, że do wyborów do Sejmu pozostało już bardzo niewiele czasu, a zmiana lidera przed samą elekcją może być ryzykowna. PiS od dawna daje się poznać jako partia pragmatyczna i wydaje się, że tym razem może znów dać temu wyraz.

Wynik SS-K nie napawa optymizmem, choć na pewno to, że partia zdobyła więcej mandatów niż PLK i PiS razem wzięte jest dla niej niewątpliwie pewnym sukcesem. Pozycja partii w senacie nie zmieniła się – pozostała z liczbą czterech mandatów. Wynik w drugiej turze uratowało chyba tylko to, że SS-K opuściło koalicję i samo poprowadziło kampanię w dwóch okręgach, dzięki czemu jego kandydatom udało się nieznacznie wyprzedzić kandydatów ZLewu. To, samo w sobie, nie jest jednak sukcesem – okręgi te to jedne z największych bastionów prawicy. Wydaje się jednak, że w marcowych wyborach do Sejmu partia Joanny Poniatowskiej-Pawłowskiej może nawet, choć to dziś wydaje się dość śmiesznie brzmieć, powalczyć o hegemonię na prawicy. Ma szansę na trzecie miejsce, o ile tylko przezwycięży pewne wewnętrzne niedogodności, a są nimi przede wszystkim niezbyt dobrze rozwinięte struktury – dziś poza dawną Galicją i może w trochę mniejszym stopniu Lubelszczyzną, jest w tym aspekcie bardzo słaba (choć i tak należy przyznać, że silniejsza niż jeszcze przed rokiem).

Umiarkowany sukces odniosło Stronnictwo Centrowo-Demokratyczne Krzysztofa Hansa. Co prawda partii nie udało się zdobić żadnego mandatu, ale wcale niewiele brakowało, aby było inaczej. Krzysztof Hans zdobył w okręgu krakowskim aż 47% głosów - gdyby powtórzył ten wynik w wyborach do Sejmu, miałby mandat w kieszeni. Skuteczna okazała się kampania polegająca na krytyce części rozwiązań ustrojowych i prowadzona prostym, trafiającym do wielu ludzi językiem. Oczywiście nie obyło się bez wpadek, ale na pewno tym razem agitacja stała na wyższym poziomie niż wcześniej. Dość dobrze, jak na siebie, wypadł też Krzysztof Hans w przedwyborczej debacie telewizyjnej. Jeśli partia będzie kontynuowała obecny kurs i brała lekcje z dotychczasowych błędów, nie popełniając przy tym kolejnych większych, ma szanse na rozsądny wynik w wyborach do Sejmu i zdobycie nawet kilkunastu mandatów.

Spodziewany wzrost poparcia zaliczyła Górnośląska Partia Regionalna (teraz 2,54%, w wyborach do Europarlamentu 1,83%, a, jeszcze jako RAŚ, w wyborach samorządowych 1,6%), co jednak nie przełożyło się na wzrost liczby mandatów – partia pozostała z jednym senatorem. Walkę o reelekcję przegrał z Moniką Rosą z PD jedyny dotychczasowy senator partii Andrzej Roczniok, wygrał jednak, dzięki m. in. poparciu tego samego PD, konkurując z kandydatem ZLewu, przewodniczący Sejmiku Górnośląskiego Janusz Wita. Jest to symptomem przepływu elektoratu GPR – dziś na regionalistów głosują, częściej niż wcześniej, mieszkańcy obrzeży województwa. To głównie oni są niezadowoleni z dość nisko ocenianych rządów szerokiej koalicji pod wodzą marszałek Agnieszki Kostempskiej. Wydaje się, że dzięki wycofaniu bardziej radykalnych działaczy GPR ma szansę na zwycięstwo w przyszłorocznych wyborach samorządowych na Górnym Śląsku i nie powinno w tym zaszkodzić nawet wzmocnienie słabszej tu niż w reszcie kraju lewicy.

Zadziwiająco wysoki wynik zdobyła Radykalna Lewica. Wielu jej kandydatów uzyskało wyniki pomiędzy 5 a 10%, a lider koalicji Piotr Tkaczowski zdobył w swoim okręgu aż 13% głosów. Nie pozwoliło to oczywiście nawet na wejście do drugiej tury, ale daje pewne nadzieje na zdobycie mandatów w wyborach do Sejmu. To byłby już niewątpliwy sukces zważywszy, że skrajnej lewicy nie było w polskim parlamencie od lat.
Do Senatu dostała się też trójka niezależnych senatorów, co jednak nie jest jakimś specjalnym wyczynem – wszyscy pełnili już swoje mandaty w poprzedniej kadencji. Jeśli zatem nowe osoby pojawiły się w izbie wyższej, a takich było dużo, to zdobyły mandaty dzięki partii, z której ramienia startowały.


Wybory na pewno przynioły izbie wyższej powiew świeżości. Ten na pewno się przyda – w końcu Senat to jedna z najbardziej konserwatywnych instytucji obecnego ustroju. Choć stał się jednym z pierwszych organów, w których lewica zaczyna odgrywać dużą rolę, w obliczu jej rządów stanie się najpewniej instytucją hamującą ewentualne radykalniejsze poczynania władzy. Dobrze jednak, że jej skład stał się bardziej pluralistyczny – dzięki temu ta działalność hamulcowa nie przybierze zbyt dużych rozmiarów i nie powinna prowadzić do konfliktu pomiędzy izbami. Wydaje się, że dobrze rozumie to marszałek Liściowski rezygnując z ubiegania się o reelekcję i sugerując wybór kogoś z Obywatelskiego Klubu Ludowego. Centryście na pewno łatwiej będzie doprowadzić do kompromisu z lewicowym rządem niż konserwatyście.

dr Kosma Drzewiński

Administrator
Administrator
Posty: 22724
Rejestracja: 19 kwie 2015, 13:04

Re: Prasa

Postautor: Administrator » 04 lut 2018, 22:09

Obrazek
Korwin Mikke: Bandytyzm w biały dzień. Ci ludzie płacili składki. Precz z rządem Wójtowicza!
Obrazek
Janusz Korwin-Mikke skrytykował projekt tak zwanej ustawy dezubekizacyjnej zgłoszonej przez SCD z wykorzystaniem Obywatelskiej Inicjatywy Ustawodawczej. - Część polityków próbuje okraść ludzi z pieniędzy, które sami zarobili. Ja przypominam, że ci ludzie płacili składki na to aby państwo wypłacało im emerytury. To państwo ich zatrudniło, a teraz wystawia ich do wiatru, zostawiając na łasce JE szefa MSW, otwierając puszkę pandory. Banda idiotów z SCD zebrała podpisy pod ustawą, która likwiduje w Polsce państwo prawa i pokazuje, że sejm może zrobić z prawami co zechce. Nie spodziewam się żeby p. Hans myślał o jakichkolwiek następstwach swoich poczynań. Ale kto teraz pójdzie pracować dla służb, czy państwa. Kto wie czy za 50 lat nie znajdzie się idiota co zechce mu zebrać emeryturę, którą państwo mu obiecało
W tej chwili w sejmie próbuje się powołać rząd narodowo- etatystyczny, pod przywództwem narodowego- socjalisty Wójtowicza. Mam nadzieję, ze do tego nie dojdzie, nie dojdzie. a jeśli nawet to kolega Iwaszkiewicz nie będzie w nim ministrem. Ja wolę żeby tego rządu nie było, bo przynajmniej nic nie zepsuje, do wiosny Polska nie upadnie przecież, Belgia rok nie miała rządu i nic się nie działo przecież. Dlatego jeszcze raz mówię precz z rządem Wójtowicza jego program nie jest programem prawicy - powiedział Korwin-Mikke.

Nad przyjęciem ustawy zaprotestował też Marek Citko. Piłkarze takich klubów jak Wisła Kraków, Olimpia Poznań, Polonia Bydgoszcz, Gwardia Warszawa, Błękitni Kielce oraz Broń Radom mogą mieć obniżone emerytury. Zawodnicy nie mieli wiele wspólnego ze służbami, jednak faktycznie chodziło o to, żeby były to tzw. kluby milicyjne. Piłkarze byli zatrudniani na mundurowym etacie, przez co mogą zostać objęci ustawą. Wśród zawodników, których może dotknąć dezubekizacja znaleźli się m.in. Kazimierz Kmiecik, jeden z piłkarzy ze złotej jedenastki Kazimierza Górskiego, Jerzy Kraska, który grał w Gwardii Warszawa czy Antoni Szymanowski grający zarówno dla krakowskiej Wisły, jak i stołecznej Gwardii. Marek Citko mówił, że - przyjęcie tej ustawy będzie wyrazem braku szacunku do ludzi, którzy reprezentowali Polskę. Trzeba tylko dodać jedną bardzo ważną rzecz: to nie jest tak, że oni na te etaty trafiali, bo ich brano na siłę. Oni na własne życzenie byli na tych etatach. To jest bardzo ważne. -

Przeciwne zdanie wyraża Minister Sprawiedliwości, Adam Tomczyński należy wszystkim zabrać emeryturę. Jak mówi: - wybór był prosty, albo pracujesz dla zbrodniczego państwa albo działasz przeciwko niemu.-

Różnice w zdaniach i wśród senatorów, i ministrów pokazują, że rząd Wójtowicza to może być najmniej stabilny rząd jaki kiedykolwiek mógł powstać. Coraz więcej wolnościowców negatywnie ocenia zmiany, jakie w ostatnich miesiącach zaszły w PLK.

Administrator
Administrator
Posty: 22724
Rejestracja: 19 kwie 2015, 13:04

Re: Prasa

Postautor: Administrator » 06 lut 2018, 22:05

Obrazek
Były premier krytycznie: źle się dzieje, może dojść do zaprzepaszczenia ogromnej szansy
Obrazek
Były premier, a obecnie senator Marek Kohn dość krytycznie odniósł się do sytuacji w koalicji rządowej oraz własnej partii. - Mam wrażenie, że odchodzi się od linii, którą ja i premier Ryszkowska konsekwentnie budowaliśmy. Linii, która prowadziła do ogromnego sukcesu Polski i osobstego sukcesu milionów Polaków. Dzisiaj obawiam się, że rząd nowego premiera może okazać się zaprzepaszczeniem tej nadziei. I mówię to z goryczą, bo wciąż pozostaję członkiem PL-K, która przez ostatnie niemal cztery lata osiągnęła w niektórych sferach życia publicznego więcej niż większość rządów przez poprzednie 30 lat. - ocenił Marek Kohn.

Wymienił tu m.in. reformę ochrony zdrowia (nazywaną często w slangu politycznym "Kohn-care"), systemu podatkowego, wymiaru sprawiedliwości, wzmocnienie pozycji obywateli ("referendum na żądanie", instytucja odwołania posła), wzmocnienie infrastruktury (plan minister Żołnieruk), czy przede wszystkim gigantyczną aktywność na arenie międzynarodowej. - Sukces konferencji ws. Libii, udział w spotkaniu G-20, prestiżowe zaangażowanie w Nordyckim Banku Inwestycyjnym oraz Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych to tylko kilka elementów. - podkreślił były premier.

- Największym zagrożeniem jest to, że rząd utraci wszystkie osiągnięcia, które zbudowano przez ostatnie lata. To zarówno kwestia tego mozolnego budowania pozycji polski na arenie międzynarodowej, które odbić się może potencjalnie także na inwestycjach, ale także możliwość, że do władzy w Polsce dojdą siły, które mają naprawdę niekorzystne programy. Zwycięstwo lewicy, które staje się dzisiaj realne, to ogromne zagrożenie np. dla finansów publicznych. To zresztą partia, która ma ambicję rządzenia Polską bez przedstawienia absolutnie żadnej, spójnej koncepcji programowej. - podkreślił były lider PL-K.

- Pozostaję obecnie w ugrupowaniu, które pobłądziło. Jeżeli się nie naprawi, jeżeli nie spróbuje uczciwej, dobrej, rzetelnej i merytorycznej konsultacji z obywatelami - przegra. Nie jestem dzisiaj władny tego zmienić, bo to nie ja decyduję o tej linii. Będę napominać, zachęcać, prosić, ale jeżeli to nie pomoże - to będę zmuszony powiedzieć "nie, nie mogę się pod tym podpisywać". I obawiam się, że w obecnej sytuacji ten moment jest dzisiaj bliżej niż dalej. Czuję, że linia, którą tworzyłem - która w szczytowym momencie dawała nam 40-proc. poparcie - została dzisiaj przez obecne władze PL-K odrzucona. - podkreślił.

Nowowybrany zapowiedział jednocześnie w rozmowie, że w czasie prac senackich zamierza skupić się na zagadnieniach polityki zagranicznej oraz "wspierania pozytywnych działań na rzecz polskiej gospodarki". Zwrócił uwagę, że rząd prawicy w poprzednich latach osiągnął tutaj rekordowo wiele, a najbliższe lata będą kluczowe dla "podtrzymania pozytywnego tempa zmian". Podkreślił jednocześnie, że nie ma ambicji powrotu do "wielkiej gry". - Będę raczej obserwować i reagować. Senat to miejsce, które skłania do refleksji. I miejsce, gdzie trzeba będzie bronić niedługo najważniejszych osiągnięć rządów Ryszkowskiej i mojego. Będę się starać o to zabiegać. Dzisiaj chcę skupić się na roli doradczej, bo taką funkcję wybrałem. Nie wracam obecnie do takiej "głównej polityki". - podkreślił.

Administrator
Administrator
Posty: 22724
Rejestracja: 19 kwie 2015, 13:04

Re: Prasa

Postautor: Administrator » 07 lut 2018, 22:52

Obrazek
Adam Radziwiłł: Będę kontynuować misję rodziców
Obrazek
Syn tragicznie zmarłych Jana i Wiktorii Radziwiłłów, książę Adam Radziwiłł zdecydował się udzielić naszej gazecie pierwszego wywiadu od inauguracji swojej kariery politycznej.

- Jestem dumny z tego, że Jan i Wiktoria Radziwiłłowie byli moimi rodzicami. Byli oddani służbie swojej ukochanej ojczyźnie, nie ustawali w niej i dla niej poświęcili swoje życie. - powiedział w wywiadzie dla naszej gazety syn tragicznie zmarłej Pary Książęcej, Adam Radziwiłł. - Dziękuję także za szansę, jaką dała mi księżna Joanna Poniatowska-Pawłowska, proponując zaangażowanie się w tworzenie i działalność Stronnictwa Narodowo-Konserwatywnego. Chciałbym kontynuować dzieło moich rodziców. To właśnie mój ojciec zakładał Stronnictwo Szlachecko-Konserwatywne, które przekształciło się w SN-K. - zauważył.

- Premier Łukasz Wójtowicz do expose podszedł po macoszemu, ta krytyka która się pojawiła zewsząd jest słuszna. Nie przedstawił żadnych konkretów, mówił krótko, zdecydowanie za krótko, by można to było nazwać planem działania Rady Ministrów, a także bardzo niespójnie. Był pewien, że większość rządowa jednogłośnie udzieli mu wotum zaufania, tymczasem nawet w samej partii rządzącej pojawiły się głosy przeciwne, a nawet nastąpiły podziały i odejścia posłów. To pokazuje, jak bardzo Partia Liberalno-Konserwatywna zatraciła kurs i dla mglistej nadziei utrzymania władzy, także porzuciła swoje ideały. - zaznaczył książę.

Syn Jana i Wiktorii Radziwiłłów mówił także o kryzysie, w jakim znalazła się polska prawica. - Proszę zauważyć, że większość wyborców prawicowych podczas drugiej tury wyborów do Senatu była zmuszona zostać w domu, lub głosować "taktycznie" na kandydatów Postępowych Demokratów. Z jednej strony to dobrze, bo trzeba zatrzymać lewicę, otwarcie sprzeciwiającą się obecnemu ustrojowi, ale jednak z drugiej pokazuje to, jak bardzo przez ostatnie cztery lata prawica utraciła zaufanie i przedstawiła słabą ofertę. Stronnictwo Narodowo-Konserwatywne powstało jednak, aby jednoczyć wyborców prawicy, uwydatniać te postulaty. - powiedział Adam Radziwiłł.

Radziwiłł powiedział także, że w przyszłorocznych wyborach do Sejmu chciałby ubiegać się o mandat poselski w Jednomandatowym Okręgu Wyborczym nr 54 (obejmującym powiaty żniński i Inowrocławski) w którym znajdują się Kobylniki, w których książę mieszka.

Administrator
Administrator
Posty: 22724
Rejestracja: 19 kwie 2015, 13:04

Re: Prasa

Postautor: Administrator » 07 lut 2018, 23:04

Obrazek
Kohn kompletnie oszalał!
W Senacie trwał wybór wicemarszałków. Były premier, Marek Kohn bardzo infantylnie zachował się przy wypowiedzi księcia Mikołaja Liściowskiego.Podczas prezentacji kandydatów jako jedyny senator klaskał.

Obrazek

Jak możemy obejrzeć w relacji internetowej z prezentacji kandydatów na wicemarszałków, przy prezentacji Zofii Czetwertyńskiej-Liściowskiej, premier Kohn kilka razy poklaskiwał. Było to jednak niemrawe ukazanie radości. W trakcie przedstawiania kandydatury Jana Lubomirskiego-Lanckorońskiego premier wręcz oszalał z radości! Klaskał za trzech. Jednak wciąż wyglądało to bardzo groteskowo, bo jako jedyny wykazywał taki szał radości.

Nie wiedzieć czemu najintensywniejsze oklaski ze strony premiera były po słowach "pana na Szczawnicy". Być może premier zapomniał o kontrowersjach dotyczących inwestycji Lubomirskiego-Lanckorońskiego w Szczawnicy i jego wypowiedziach o niej. Były minister sprawiedliwości powiedział o Szczawnicy jako o "prywatnym mieście" i "dobrym przykładzie reprywatyzacji". I jedno, i drugie było szybko krytykowane.

„Prywatnym miastem Szczawnica nigdy nie była i nie będzie - prasa, arystokracja i "zwykłe" osoby nie potrafią odróżnić uzdrowiska jako obszaru któremu nadano statut uzdrowiska, Miasta i Gminy Szczawnica jako jednostki administracji terytorialnej a Uzdrowiskiem S.A czyli firmy która należy do spadkobierców hrabiego Stadnickiego."- mówił niedawno Tomasz Hurkała, były sekretarz Szczawnicy a obecnie dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury. " Mieszkam w jednym z tych zreprywatyzowanych domów. Inwestycji jest niewiele, za to często otrzymuję od spółki Uzdrowisko, która jest zarządzana przez rodzinę spadkobierców, podwyżki czynszu."- mówił Jacek Śliwiński, radny Szczawnicy.

Psychiatra, któremu pokazaliśmy nagranie nie ocenił jednoznacznie niepoczytalności premiera. Powiedział natomiast, że możemy mieć do czynienia z zaburzeniem osobowości typu borderline, czyli chwiejną emocjonalnie. - Nie chciałbym obrażać pana premiera, ale dla mnie, specjalisty wyglądało to co najmniej podejrzanie. To jest krótki fragment, nie miałem okazji pełnego zapoznania się z przypadkiem. (...) Należy dostosowywać swoje zachowanie do otoczenia, zwłaszcza w tak ważnych momentach.- mówi psychiatra.

Po reakcji Marka Kohna wybuchła też w Internecie dyskusja czy parlamentarzyści powinni przechodzić obowiązkowe badania psychiatryczne. - Policjanci, inspektorzy drogowi mają takie badania. Dlaczego nie wybrańcy narodu?- pytają internauci.

Jak mówią specjaliści od wizerunku, to kolejny upadek i polityczny, i wizerunkowy tej partii. Najpierw niedoświadczony premier Wójtowicz skompromitował się przy expose, a wcześniej w debacie wyborczej, a teraz znający meandry wielkiej polityki, Marek Kohn pozwala sobie na tak dziecinne zachowanie. - Premier Kohn stracił wizerunek specjalisty od prawa czy nawet męża stanu, bo prawie wszyscy senatorowie takimi są, na rzecz wizerunku dziecka, który cieszy się, że padło nazwisko jego człowieka.- mówi Karol Nowitczak.

Osoba blisko powiązana z byłym premierem mówi, że - Infantylizacja Kohna zaczęła się kilka tygodni przed wyborami do Senatu w Krakowie. Nie wiem czemu, to był taki dobry człowiek. Może zobaczył, że jego brak w rządzie jest fatalny dla Polski, bo to prawda, że tak źle chyba jeszcze nie było. Oby nie skończył jak Tadeusz Reytan. (...) Nie prowadziliśmy kampanii, bo wiedzieliśmy, że to się źle skończy. Schowanie takiego Kohna było lepsze, niż konfrontacja z Krzysztofem Hansem. I tak wygraliśmy o włos.

Administrator
Administrator
Posty: 22724
Rejestracja: 19 kwie 2015, 13:04

Re: Prasa

Postautor: Administrator » 08 lut 2018, 18:49

Obrazek
Elitarna impreza tylko dla mężczyzn obsługiwana przez 130 hostess
Obrazek
Arystokraci, biznesmeni, politycy – to dla nich w luksusowym hotelu w Warszawie zorganizowano charytatywną galę. Problem w tym, że do obsługi wynajęto 130 hostess, które miały spełniać wszystkie zachcianki męskiego towarzystwa. I godzić się z obmacywaniem, niestosownymi uwagami a nawet propozycjami seksualnymi.

Nasz materiał opieramy na doświadczeniach dwóch dziennikarek, które potajemnie zatrudniły się przy gali. Opisane przez nie zachowania uczestników, należących do polskiej elity, mogą szokować. Niektóre z pracujących przy obsłudze gali kobiet musiały poradzić sobie z niestosownymi komentarzami oraz próbami dotykania i molestowania. Na porządku dziennym były macanki czy wkładanie ręki pod spódnicę. Część uczestników posunęła się nawet do do obnażania się przed hostessami lub sugerowania aktów seksualnych.

Wszystkie hostessy musiały podpisać pięciostronicowe umowy o zachowaniu tajemnicy - miały nie mówić publicznie o tym, co wydarzyło się w trakcie gali oraz nie upubliczniać nazwisk osób na niej obecnych.

Wszystkie musiały się ubrać w obcisłe, czarne sukienki, dopasowaną kolorystycznie bieliznę i szpilki. Większość z nich była studentkami, które pracę potraktowały jako okazję do dorobienia.

Zgodnie z zasadami wszyscy goście imprezy musieli być mężczyznami o wysokim statusie materialnym oraz takiej samej pozycji w świecie biznesu, finansów czy polityki.

Na licytacji na cele charytatywne zaproszeni goście mogli starać się m.in. o talon na wizytę w ekskluzywnym klubie ze striptizem.

Organizatorzy na nasze pytania odpowiedzieli, że wszystkie hostessy podpisały dobrowolnie umowy, żadna z kobiet nie skarżyła się na żadne incydenty, a część z nich przy organizacji podobnych imprez współpracuje regularnie. Dalszych komentarzy odmówili.


Wróć do „Wiadomości z kraju”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości