Prasa

[Administrator]

Sędziowie pokoju. Największa zmiana w sądownictwie od lat

Zgłoszony przez rząd projekt ustawy o sędziach pokoju wprowadza największą zmianę w sądownictwie od kilkunastu lat. - Roszerzenie orzekania o wszystkie wykroczenia, duży katalog występków oraz rozwiązania antydyskryminacyjne w prawie pracy oznacza odkorkowanie w bardzo newralgicznych miejscach systemu sądownictwa powszechnego. - ocenia sędzia Michał Żurkowski z Sądu Rejonowego Kraków-Krowodrza.

- Dziwi brak reakcji opozycji w dyskusji nad tym projektem, ponieważ środowiska poprzedniej koalicji teoretycznie dość mocno popierały rozwiązania proobywatelskie i reformatorskie w systemie ochrony praworządności. Niestety, poza dość wybrakowaną ustawą o dostępie do bezpłatnej pomocy prawnej, czym zajmiemy się w najbliższych tygodniach, i niekonstytucyjną ustawą o ławnikach - nie zajmują się tym zbyt intensywnie. - ocenia minister sprawiedliwości i senator PL-K, Jan Lubomirski-Lanckoroński.

Proponowana przez rząd zmiana zakłada, że sędziów pokoju powoływałby Król, na wniosek KRS. - Nie da się uniknąć tego elementu, ponieważ to rozwiązanie konstytucyjnego, którego celem jest zagwarantowanie, że każdy obywatel ma prawo do rozstrzygnięcia swojej sprawy przez niezależny sąd. Sąd, w rozumieniu składu sędziowskiego, musi mieć natomiast odpowiednie umocowanie, zgodnie z rozwiązaniami konstytucji. Nie mogliśmy wprowadzić instytucji "sędziego" bez spełnienia tych kryteriów. A bez "sędziego" - nie mogliśmy wprowadzić tak szerokiej zmiany. - wyjaśnia szef resortu sprawiedliwości.

Kandydatów będą przedstawiały do zaopiniowana KRS poszczególne rady gmin. - To najuczciwszy, najprostszy i najbardziej efektywny sposób. Zachowujemy natomiast, w granicach samorządności, to, jak zrealizują te uprawnienia poszczególne gminy. Mając kilka miesięcy, mogą np. zwołać wybory między obywatelami, a spośród osób, które je wygrają - zaproponować kandydatów Krajowej Radzie Sądownictwa. - wyjaśnia minister. - Będą mogły to zrobić także bezpośrednio, poprzez uchwałę. Mają mandat społeczny, zwłaszcza po ostatnich wyborach samorządowych. - dodaje.

Sędzią będzie mogła zostać osoba, która ukończyła studia prawnicze i ma co najmniej 24 lata. - To wymóg wstępny, poza egzaminem na aplikację, który uprawnia do rozpoczęcia przygotowania do zawodu sędziego. My w ten sposób otwieramy dla młodych absolwentów prawa możliwość szybkiego zdobycia praktyki, wykształcenia nawyków orzeczniczych, przy jednoczesnej stałej obecności nadzoru instancyjnego. Dzisiaj sędzia zaczyna orzekać w wieku 29 lat, ale nie ma poważnego doświadczenia na sali sądowej. My wprowadzamy możliwość dla osoby, która była sędzim pokoju przez co najmniej 3 lata, by była zwolniona z aplikacji i egzaminu sędziowskiego. - wyjaśnia minister.

Pewne uprawnienia nadano powoływanym dotychczas ławnikom - będą mogli objąć stanowiska sędziów pokoju. Wprowadzono przejrzyste zasady wynagradzania sędziów pokoju, zasady dodatku do emerytury za pracę na tym stanowisku, oraz zasadę ustalania ilości sędziów pokoju w drodze porozumienia między Pierwszym Prezesem SN, który jest z mocy prawa także przewodniczącym KRS, a Ministrem Sprawiedliwości. W ten sposób naturalnie "regulujemy" ilość stanowisk, zgodnie z zapotrzebowaniami wymiaru sprawiedliwości.

Eksperci oceniają, że proponowana zmiana idzie w dobrym kierunku, który był od lat postulowany przez środowiska prawnicze. Pomoże bowiem uporać się z problemem przeciążenia sądów, czyniąc to przy okazji niższym kosztem.

[Administrator]

Beata Szydło dla Gazety Polskiej. "Sprawiedliwi będą realną alternatywą dla rządu PL-K-PiS."

Beata Szydło, nowa prezes partii politycznej pod nazwą "Sprawiedliwi" w wywiadzie dla nas stwierdziła, że od początku nie podobała się jej potencjalna koalicja z Partią Liberalno-Konserwatywną, uważając ją za dużo bardziej liberalną, niż konserwatywną. Szydło stwierdziła także, że zastanawia ją to, czy Renata Budzyńska także będzie wprowadzać dyscyplinę partyjną, jeżeli PL-K zaproponuje związki partnerskie. Poinformowała także, że że w najbliższym czasie partia zaprezentuje swój program i jej celem jest przekroczenie progu wyborczego podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego.

[Administrator]

Język migowy. Rząd próbuje ratować nierealny pomysł poprzedników

Od kilku miesięcy polska edukacja mierzy się z nieprzemyślanym pomysłem poprzedniej koalicji, by wszystkich uczniów uczyć języka migowego w zakresie niemal podobnym do nauki historii. Chociaż dzięki zabiegom administracji rządowej (przesunięcia finansowe) i samorządowej (powiatowa koordynacja planów szkół między dyrektorami) udało się w dużej mierze obowiązek zrealizować, w wielu miejscach wciąż są problemy.

Minister oświaty i kultury, Danuta Jędrzejczak wyjaśnia, że winny jest brak przygotowania odpowiedniej bazy finansowej (zabezpieczenie środków na dokształcanie nauczycieli, by mogli zdobyć konieczne uprawnienia), merytorycznej (brak zorganizowania szerokiego zaplecza dokształcenia u nauczycieli), prawnej (która umożliwiałaby, żeby np. tłumacze języka migowego bez uprawnień pedagogicznych mogli w pierwszym etapie zastąpić nauczycieli), czy technicznej (narzucenie kryterium ponad 120 godzin w cyklu). Robi jednak, co się da.

- Poprzedni rząd podrzucił "kukułcze jajo". - wyjaśnia. Resort zamierza podjąć w najbliższych tygodniach inicjatywę, by zmienić reguły tamtego rozporządzenia. - Zmienimy zakres godzinowy, inaczej przyszły rok szkolny byłby dramatyczny. Obecnie obowiązek dotyczy nowego rocznika licealnego, więc trzeba zapewnić "pokrycie" dla 40 godzin. Przyszły rok musiałby pokryć 80 godzin. Za dwa lata, już trwale, 120 godzin. - tłumaczy minister. - Resort zmieni reguły, żeby od przyszłego roku podstawa wynosiła w cyklu trzyletnim tylko 60 godzin. Pozwoli to utrzymać w przyszłym roku poziom obecny, a za dwa lata - nie zdemolować systemu. - dodaje.

Rząd wykorzysta ten czas, żeby zwiększyć nakłady finansowe, a nauczycielom stworzyć możliwości przygotowania do zrealizowania obowiązku. - Cele były ambitne, ale nasi poprzednicy wykazali się nieroztropnością. W niektórych miejscach w kraju, mamy sygnały, że samorządy próbują balansować na krawędzi obowiązku, wysyłając tłumaczy, którzy są zatrudnieni dla potrzeb administracji. Generuje to jednak koszty, bo obecny musi być nauczyciel. Nauczyciel, któremu trzeba zapłacić, a który uczy się tak naprawdę razem z uczniami. - wyjaśnia. - Rząd przesunął też kilka milionów złotych, by doraźnie ratować sytuację. - dodaje. Przez nadgodziny, dofinansowywanie przejazdów, szybkie kursy.

Eksperci komentują, że rząd radzi sobie z realizacją nierealnego pomysłu poprzedników relatywnie dobrze, jak na trudne warunki, z którymi się zetknął. - Niestety, w poprzedniej koalicji ideologiczne wyobrażenia wzięły górę nad faktami. Za dużo polityki, za dużo lansu, za dużo "fajności" - za mało rozwagi. Polskiej edukacji zafundowano pożar, który obecny rząd próbuje gasić. Ma jednak trudną sytuację - musi grać na regułach poprzedników, bo inaczej oni będą podbijać bębenek, że nowa koalicja jest nienowoczesna. A okazuje się, że radzi sobie całkiem nieźle. Widać doświadczenie menadżerskie. - mówi Jan Tarkowski, ekspert edukacyjny.

[Administrator]

Zmiany w Obywatelskim Klubie Ludowym



Na posiedzeniu OKL przed jutrzejszym posiedzeniem Senatu doszło do zmian w prezydium klubu. Z funkcji wiceprzewodniczącego zrezygnował Józef Zając, w posiedzeniu po raz pierwszy wziął też udział Łukasz Komoniewski.

W czasie obrad senackiego klubu Marcin Schmidt wystąpił z wnioskiem o udzielenie mu wotum zaufania. Tajne głosowanie zakończyło się wynikiem 50 głosów za oraz 2 wstrzymujących. Nikt nie był przeciwny.

Aleksandra Szymańczyk i Nelli Rokita-Arnold pozostały na stanowiskach wiceprzewodniczących, również występując z wnioskiem o wotum zaufania. Obie uzyskały 51 głosów za przy jednym głosie wstrzymującym.

Na miejsce Józefa Zająca zgłosiła się tylko jedna kandydatka - Sylwia Jaskulska, która została wybrana 40 głosami za, 10 osób było przeciw, a 2 wstrzymały się od glosu.

Oprócz Łukasza Komoniewskiego, który został wiceprzewodniczącym OKL jako reprezentant Polskiej Partii Lewicy, co zostało potwierdzone 51 głosami za przy jednym wstrzymującym, na stanowisko wiceprzewodniczącej obrana została także senator Monika Wielichowska, która uzyskała poparcie 52 senatorów.

[Administrator]

Rząd poszerza dostęp do pomocy prawnej

Do Sejmu - zgodnie z zapowiedziami ministra polityki społecznej i ministra sprawiedliwości - trafiła nowa inicjatywa ustawodawcza rządu, która zakłada poszerzenie dostępu do nieodpłatnej pomocy prawnej. Rząd chce w ten sposób urealnić funkcjonowanie tej instytucji. Swoje wątpliwości co do dotychczasowej sytuacji zgłaszały środowiska prawnicze i organizacje pozarządowe. Gabinet Ryszkowskiej chce naprawić sytuację, realizując obietnicę z expose.

Propozycja zakłada, że dostęp do pomocy prawnej uzyskają - bez wstępnych warunków - młodzi Polacy (poniżej 26 roku życia), a próg wieku dla najstarszych zostanie obniżony z 75 do 65 lat. - To poszerza zakres funkcjonowania ustawy, z samej tej jednej zmiany opartej na kryterium wieku, o kilka milionów Polaków. - wyjaśnia minister polityki społecznej, Sławomir Mentzen.

Drugim elementem zmiany ma być objęcie nieodpłatną pomocą prawną kobiet w ciąży. - W pewnej części pokryje się to z wprowadzonym kryterium dla młodszych Polaków, ale niekoniecznie. Polki co raz częściej decydują się na macierzyństwo w późniejszym wieku, po zrealizowaniu pewnych celów we własnej karierze osobistej. Ten mechanizm spowoduje, że uzyskają kolejny mechanizm, który pomoże im w decyzji o macierzyństwie. Pozwoli zmierzyć się z potencjalnymi zagrożeniami prawnymi w trudnym okresie ciąży - zobowiązaniami prawnymi, dostępem do informacji jaka pomoc im przysługuje, jakie świadczenia będą możliwe, jakie obowiązki na nich spoczywają. - wyjaśnia Mentzen.

Trzecia zmiana zakłada poszerzenie kręgu uprawnionych do bezpłatnej pomocy prawnej o te osoby, które wciąż zarabiają relatywnie mało, ale wykraczają poza poziom minimów dochodowych z pomocy społecznej. - Rząd ma świadomość, że dla osoby, która wykracza poza próg dochodowy z pomocy społecznej, wciąż korzystanie z pomocy prawnej bywa kosztowne. Nie należy karać zwłaszcza tych, którzy całkiem nie dawno wyszli ze strefy świadczeń socjalnych do niezależnego od nich funkcjonowania w gospodarce. Dajemy jasny sygnał: nie zostawiamy obywatela całkiem samego, karząc go za to, że radzi sobie nieco lepiej, bo mamy świadomość kosztów usług prawnych. - wyjaśnia minister sprawiedliwości, Jan Lubomirski-Lanckoroński.

Eksperci oceniają, że w ten sposób rząd - bez obciążania budżetu - stara się zrealizować formę pomocy prawnej, która uzyska szeroką aprobatę społeczną. - Polska musi realizować te zobowiązania - niezależnie od tego, czy rządzi prawica, czy lewica. To oczekiwanie na poziomie europejskim. Natomiast rząd realizuje je tym samym kosztem, za to szerzej i lepiej, niż poprzednio. Dotąd wydawaliśmy te pieniądze, bo są z góry ustalone. Natomiast punkty pomocy prawnej często świeciły pustkami, bo mało kto spełniał kryteria. Teraz, tym samym kosztem, będą mogły normalnie funkcjonować, bez ryzyka przeciążenia czy kolejek. - wyjaśnia Taduesz Trzmielewski z Naczelnej Rady Adwokackiej.

[Administrator]

Senat odrzucił rządową reformę podatkową

Premier Ryszkowskiej nie po drodze z izbą wyższą.

Senat stosunkiem głosów 61 przeciw 55 za odrzucił dzisiaj rządową ustawę o podatku od funduszu wynagrodzeń, "dziecko" wicepremiera Wincentego Nowaka, która w Sejmie wywołała płomienną debatę. Co ciekawe, przeciw projektowi głosowali również senatorowie zwyczajowo wspierający rząd.

Premier Weronice Ryszkowskiej niełatwo jest w izbie wyższej polskiego parlamentu - najpierw wotum zaufania dla jej rządu przeszło większością jedynie jednego głosu, a teraz odrzucony został jeden z ważniejszych rządowych projektów - dzieło wicepremiera i ministra spraw skarbowych Wincentego Nowaka. Głosowanie w Senacie można nazwać tryumfem opozycji, bo mimo że Konserwatywny Klub Senatu, który jest głównym wsparciem rządu, jest największym klubem w izbie wyższej, to projekt upadł stosunkiem głosów 61:55 (przeciw:za).

Nie byłoby w tym nic takiego dziwnego, gdyby nie fakt, że przeciw projektowi głosowali również właśnie członkowie Konserwatywnego Klubu Senatu. Projekt nie znalazł także poparcia w szeregach Senatorskiego Klubu Dworskiego, który poparł go tylko częściowo. Głosowanie, najpierw nad wotum a teraz nad ustawą, podkopało nico autorytet premier Weroniki Ryszkowskiej, która w Partii Liberalno-Konserwatywnej jest przecież tylko stróżem (pełniącą obowiązki przewodniczącego). Takie wydarzenia rodzą zatem pytania - czy do sterów, z obecnego tylnego siedzenia powróci były premier Marek Kohn?

[Administrator]

RMP ogłasza konkurs na stanowiska prezesów mediów publicznych



Pod koniec lipca kończy się kadencja prezesa TVP Janusza Daszczyńskiego oraz prezes Polskiego Radia, Marii Szabłowskiej, która nie zamierza ubiegać się o drugą kadencję. W związku z tym, Rada Mediów Publicznych, w nowym składzie, ogłosiła konkurs na stanowisko prezesa Telewizji Polskiej oraz Polskiego Radia.

Druga kadencja prezesa Telewizji Polskiej, Janusza Daszczyńskiego, kończy się pod koniec lipca. Wśród kandydatów na jego zastępców są m.in. Robert Tekieli, Iwona Schymalla, Kamil Durczok, Dorota Wysocka-Schnepf, Jacek Karnowski i Krzysztof Stanowski. Ogółem zgłosiło się 12 kandydatów, cztery kandydatury zostały odrzucone z powodu błędów formalnych.

O "schedę" po Marii Szałbowskiej ubiegać się będą m.in. Magdalena Jethon, Kamil Dąbrowa, Roman Czejarek, Jacek Sobala, Tomasz Sianecki oraz Jolanta Pieńkowska. Wszystkich kandydatur zgłoszono 15, aż sześć zostało odrzuconych.

Wśród zadań konkursowych są m.in. opracowanie planu rozwoju mediów publicznych, ich finansowania oraz plan zwiększenia procentowego udziału audycji edukacyjnych i krzewiących tolerancję oraz tzw. "kultury wysokiej", a także opracowanie programu oceny obiektywizmu informacji w TVP i Polskim Radiu.

Rada Mediów Publicznych do połowy lipca ma ogłosić wyniki konkursu na prezesów mediów publicznych, by nowi prezesi mogli zapoznać się z zadaniami rozpoczętymi przez ich poprzedników.

Obecnie w skład RMP wchodzą przewodnicząca Agnieszka Odorowicz, Robert Górski oraz Andrzej Borowczyk (z ramienia Sejmu), Grażyna Torbicka, Grzegorz Podżorny oraz Artur Barciś (z ramienia Senatu) i Małgorzata Rozenek-Majdan, Elisabeth Duda oraz Anna Popek (z ramienia Króla).

[Administrator]

Duża inwestycja zbrojeniowa może się przesunąć... przez opozycję?

Amerykańskie firma zbrojeniowa Sikorsky Aircraft Corporation, która w najbliższych tygodniach miała ogłosić decyzję o rozszerzeniu swoich inwestycji w zakłady PZL Mielec (które są jej spółką zależną od ponad 16 lat), zdecydowała o zawieszeniu rozmów z polskim MON. - Prawdopodobnie chodzi o sytuację polityczną, rozpętywaną przez opozycję. Amerykanie nie chcą ogłaszać teraz inwestycji, żeby nie plątać się w konflikt polityczny w Polsce. Polski rząd negocjował od kilku miesięcy, nagle opozycja wyskakuje z wnioskami o odwołanie i buduje ferment wokół obronności. To niezbyt poważne zachowanie. - ocenia gen. w st. spocz. Jerzy Andrzejewski.

Polski rząd miał zapewnić już Amerykanów, że sytuacja jest jak najbardziej stabilna, a wszelkie zobowiązania Polski zostaną zrealizowane, ponieważ rząd posiada większość parlamentarną. - Opozycja postawiła rząd w trudnej sytuacji, bo chodziło o inwestycje rzędu nawet kilkuset milionów dolarów na Podkarpaciu. Jednak przekonujemy naszych partnerów, żeby rozmowy trwały, bo Polska - po latach zaniedbań poprzedniej koalicji - zdecydowała się od zmiany władzy na zrealizowanie poważnych kroków w dziedzinie obronności, szansę widząc m.in. w takich inwestycjach jak Mielec. - wyjaśnia wiceminister obrony narodowej, Paweł Soloch (PiS).

- Opozycji zabrakło rozwagi, ponieważ zdecydowała się zamiast realizować normalną kontrolę parlamentarną - na cios w ważny resort. Jak Polska ma budować swoją pozycję, jeżeli podkopuje się ministra obrony, który przecież nie popełnił żadnej gafy, w ostatnim czasie ogłosił program dot. obrony terytorialnej, ogólnie rzecz mówiąc zachowuje się poprawnie. Zamiast poważnie interpelować, rozmawiać na komisjach, przeprowadzać debaty -wprowadzanie atmosfery sporów. Poprzedni gabinet nie zrobił nic dla polskiej obronności, a teraz domaga się, żeby w dwa dni załatwiać sprawy wielkich inwestycji. To pokazuje, że oni nie wiedzą, jak działa polityka w tym zakresie. Dziwi mnie, że tyle lat pozostawali u władzy. - mówi wiceminister.

[Administrator]

Rosomak i Bumar przegrały walkę w RPA. Wina Radziwiłła?

Rosomak i Bumar-Łabędy przegrały walkę o kontrakty na dostawy sprzętu i uzbrojenia dla South African National Defence Force. Rząd RPA uznał, że polskie spółki lekceważą sobie te negocjacje, wysyłając senatora Jana Radziwiłła. - Może to zaprzepaścić kolejne kontrakty dla polskich spółek zbrojeniowych oraz wpłynie to negatywnie na relację RPA z Polską - zauważał ekspert ds. stosunków międzynarodowych dr Marcin Gradowski.

- Takie działania niedobrze świadczą o zarządach spółek, bo wysłanie na negocjacje człowieka, który nie jest ani specjalistą od negocjacji, ani kimś, kto może coś zadeklarować np. w imieniu rządu - to wydaje się lekceważące dla drugiej strony w negocjacjach, zwłaszcza, jeżeli partnerem jest strona rządowa. - kontynuował. Czy książę Jan Radziwiłł położył kamień węgielny pod przyszłą współpracę z rządem RPA? - Wręcz przeciwnie. Rząd RPA uznał to za lekceważący ruch ze strony polskich spółek i uznały te rozmowy za przysłowiowy "pic na wodę", a samego Jana Radziwiłła za nic znaczącego partnera do rozmów. Sam twierdzi, że prowadził jakieś "negocjacje" przy okazji wakacyjnej wyprawy do Afryki. - mówił Marcin Gradowski.

W Rosomaku SA i Bumar-Łabędy główny akcjonariusz już domaga się wyjaśnień. Prawdopodobnie wymieniony zostanie nieudolny zarząd, który zaprzepaścił tak poważną szansę na duży kontrakt. - Zarząd tych spółek zakpił sobie ze swoich pracowników i akcjonariusza wysyłając na rozmowy księcia Jana Radziwiłła. Straciliśmy szansę ważny kontrakt, który mógł rozwinąć te spółki, dać większe zatrudnienie Polakom. - mówi wiceminister ds. skarbu państwa Tomasz Gruszecki.

Niezadowolenia miał nie kryć również minister obrony Jerzy Rawski, dla którego ta sytuacja jest kolejnym ciosem spowodowanym przez opozycję. - Mam wrażenie, że opozycja prowadzi dzisiaj, co raz mniej boję się tego słowa - swoisty "sabotaż" polskiego przemysłu zbrojeniowego. Powinni tego zaprzestać. - ocenił minister.

[Administrator]

Sprawiedliwi łączą się z kilkoma partiami.

Partia Sprawiedliwi w specjalnym komunikacie dla prasy poinformowała, że połączyła się z kilkoma prawicowym partiami.

Są to: Ruch Katolicko-Narodowy, Europa Wolnych Ojczyzn – Partia Polska, Piast – Jedność Myśli Europejskich Narodów, Polska Patriotyczna, Samoobrona Odrodzenie, Stronnictwo Ludowe „Ojcowizna” RP, Stronnictwo Polska Racja Stanu i Zjednoczenie Chrześcijańskich Rodzin.

Wiceprezesami partii zostali:

Małgorzata Romanowicz
Jan Szczepankiewicz
Eugeniusz Maciejewski
Ryszard Jarznicki
Henryk Dzido
Kazimierz Chorzępa
Józef Kurecki
Bogusław Rogalski

Partia poinformowała także, że w najbliższych dniach zaprezentuje program partii.