Mieliśmy wybory Człowieka Miesiąca, z laureatów których wybieraliśmy Człowieka Roku, ale jakoś nie wpadło nam do głowy, żeby wybrać Człowieka Dekady. Tymczasem warto zastanowić się, która postać wywarła największe piętno na świecie gry.
W 2015 plebiscytu nie rozstrzygnięto, ale zdecydowanie na tytuł Człowieka Roku zasłużył wtedy Mikołaj Liściowski, bo wygrał wybory prezydenckie. Potem był regentem i niejako twarzą transformacji ustrojowej z republiki w monarchię, następnie marszałkiem senatu i liderem senackiej większości, szefem rządu. Pełnił mnóstwo najwyższych stanowisk, na żadnym się za bardzo nie narzucając. Można powiedzieć, że przez całą swoją karierę służył państwu (ktoś złośliwy dodałby, że i grupie trzymającej w tym państwie władzę, ale to się da powiedzieć o każdym mężu stanu), sobie mniej - przecież mógł sam zawalczyć o tron.
W 2016 ludźmi roku zostali ex aequo: Jan Radziwiłł - trochę zapomniany ojciec monarchii, co prawda balony próbne co do monarchii były już pod koniec poprzedniej gry, ale kto wie, czy gdyby nie otwarcie promonarchistyczne stronnictwo na początku gry, to w ogóle wprowadzenie tego ustroju wyszłoby poza sferę rozważań - i szefowa dyplomacji Alicja Mikołajczyk za miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ dla Polski.
Ludźmi roku zostawali też królowa Maria (jeszcze jako polityczka Maria Karwicka) i król Michał II. Chociaż dla Marii niewątpliwie porażką było, że została królową jako żona króla, a nie jak początkowo było planowane samodzielna władczyni, to jednak była ona królową wprost wzorową, kórej nie powstydziłaby się żadna europejska rodzina królewska. Michał II tym królem został, miał całkiem spore wpływy na politykę zagraniczną czy kwestie ustrojowe, kilka razy wywarł wpływ na politykę krajową, a osobistym przykładem miał wpływ na liberalizację obyczajową społeczeństwa.
Joszua Barycz to przykład, wcale nie rzadkiego w takich grach zjawiska, że ktoś przemknie jak meteor, przeprowadzi błyskotliwą kampanię, wygra wybory i... zniknie. Możemy tylko domyślać się, jak wyglądałyby realia gry, gdyby stało się inaczej.
Tytuł człowieka roku dla Adrianny Wisłockiej wzbudził zdziwienie. Na pierwszy rzut oka zasłużone - ot król wyciąga z kapelusza młodą atrakcyjną kobietę (już wy znacie tego króla) i ni z tego ni z owego robi ją premierem. Tymczasem, na co zwrócił kiedyś uwagę Mikołaj, po pewnym czasie okazało się, że Wisłocka całkiem dobrze radziła sobie w tej roli, a jej gabinet był jednym z bardziej sprawnych rządów. Swoją drogą mieliśmy szczęście do kobiet-premierów, bo bodaj najdłużej sprawowała rządy, po Annie Radziwiłł-Schmidt, Weronika Ryszkowska.
Zauważalną cechą takich gier, jest słabo rozwinięta "prawa noga". Był czas, że PiSem mało kto chciał grać, prawicowe kanapy mnożyły się przez podział, Nowa Prawica Liściowskiego z poprzedniej gry jest tu znaczącym wyjątkiem. Przez większość gry funkcję prawicy musiała pełnić Platforma Obywatelska i potem Postępowi Demokraci. Wydawało się, że wraz z wyborczym sukcesem Partii Liberalno-Konserwatywnej Marka Kohna ulegnie to zmianie. Postać Marka to ciekawy dojrzały konserwatysta, a gracz na tyle doświadczony, że i jako palikociarz by się sprawdził. Niestety zapewne czasu (bo nie przypuszczam, że zapału) nie wystarczyło na dostatecznie długo i prawica znów pogrążyła się w marazmie i dekompozycji. Co miało swoje skutki dla świata gry.
Anna Radziwiłł-Schmidt. Radziwiłłka - i wszystko jasne. Bodaj najdłużej sprawująca rządy. Zawsze albo mająca realną władzę, albo jako liderka opozycji gotowa do jej przejęcia. Królową była Maria, ale to Anka była królową polskiej polityki, gotową na wyzwania o europejskiej czy globalnej skali. Chociaż Radziwiłłka to nie do końca moje klimaty - trochę zanadto mainstreamowo-newsweekowa, to jako gracz zawsze najlepiej odnajdywałem się w jej Platformie. Fenomenalnie wymyślona i poprowadzona postać - kiedyś powiedziałem, że ma wszystkie zalety Donalda Tuska, będąc pozbawioną jego wad. Co ciekawe, gdyby wygrała wybory prezydenckie, to pewnie nie mielibyśmy monarchii.
Również Laura Novak to postać i graczka z najwyższej półki. Potrafiła zakończyć złą passę lewicy i przede wszystkim miała na tę lewicę pomysł. Jestem przekonany, że gdyby gra potrwała dłużej, to byłaby równorzędną partnerką dla Radziwiłłki w "wielkiej koalicji", a także mogłaby z nią bez żadnych kompleksów konkurować o władzę. Ponieważ odnowienie lewicy dało tytuł Człowieka Roku także Szamirowi DeLeonowi, wyraźne jest, że lewa strona naprawdę miała ogromny potencjał pod koniec gry.
Ja głosuję na Radziwiłłkę, Liściowskiego i Michała II. Uważam, że mieli największy wpływ na kształt realiów gry.