Postautor: Franciszek Palucki » 15 cze 2025, 9:46
Panie Marszałku, Wysoka Izbo, Drodzy Rodacy,
zabieram głos w sprawie projektu zmiany Konstytucji, który miałby przedefiniować małżeństwo jako związek „dwóch osób”, bez względu na płeć. Rozumiem, że intencją wnioskodawców jest wyrażenie szacunku wobec wszystkich obywateli, ale obowiązkiem tej Izby jest nie tylko podążać za emocjami społecznymi, lecz również bronić porządku pojęciowego, który przez wieki tworzył fundament naszej cywilizacji.
Słowo „małżeństwo” nie jest pustą formułą, którą można zmieniać zależnie od wrażliwości danej epoki. Małżeństwo – według języka polskiego, według doświadczeń społecznych i historycznych – to związek kobiety i mężczyzny, oparty na trwałym zobowiązaniu, otwarty na przekazywanie życia i wychowywanie dzieci. Nie stworzyło go państwo, nie stworzyła go religia. Państwo przyszło później i zaczęło ten związek rejestrować, regulować i opodatkowywać. Religia ten związek usankcjonowała i uświęciła. Ale porządek małżeński jako taki wyłonił się z potrzeb samej wspólnoty ludzkiej – z potrzeby stabilizacji, odpowiedzialności i dobra dzieci.
To nie jest sprzeciw wobec wolności czy godności kogokolwiek. Każdy ma prawo żyć zgodnie ze swoim sumieniem i w zgodzie z własną tożsamością. Państwo nie powinno ingerować w sferę prywatną dorosłych ludzi. Ale wolność nie oznacza, że możemy zmieniać znaczenie słów wedle uznania, a już na pewno nie oznacza, że każda relacja musi być objęta tą samą instytucją prawną. Równość nie polega na unifikacji wszystkiego ze wszystkim. Pary jednopłciowe mają prawo do szacunku, do współdecydowania o swoim majątku, do życia wedle własnych reguł – ale nie są tym samym, czym jest małżeństwo. I nie muszą być, by mieć godność.
Jeśli dziś uznamy, że małżeństwo to po prostu „związek dwóch osób”, to jutro ktoś powie: a dlaczego nie trzech? Albo czterech? A czemu nie związki czasowe, zawierane na dwa lata? Jeśli państwo odrzuca zakorzenioną definicję, to co stoi na przeszkodzie, by ją dalej rozciągać, w imię wolności i różnorodności?
Każda zmiana definicji słów prowadzi do zmiany instytucji. A zmiana instytucji prowadzi do zmiany społeczeństwa. Tak było zawsze i tak będzie również tym razem. I jeśli państwo naprawdę wierzycie, że ta zmiana zakończy się tylko na słowie „małżeństwo”, to ja się z państwem głęboko nie zgadzam.
To, co się dziś proponuje, to nie postulat równości. To akt inżynierii społecznej. To stara marksistowska szkoła. Antonio Gramsci pisał o hegemonii kulturowej – o tym, że zdobycie władzy nad językiem jest drogą do przejęcia kontroli nad umysłami i instytucjami. To nie jest teoria spiskowa – to strategia wieloletnia, obecna w podręcznikach postmodernizmu i w planach rewolucji kulturowej.
Z perspektywy konstytucyjnej – obecna definicja nie wyklucza nikogo z życia społecznego. Ona po prostu chroni pewien model, który uznajemy za szczególnie istotny – dla trwania wspólnoty, dla przekazu międzypokoleniowego, dla dobra dziecka. Czy wszystkie inne relacje są przez to gorsze? Nie. Ale nie są tym samym.
Z perspektywy społecznej – każde dziecko ma prawo do wzorca ojca i matki. Nie zawsze życie daje taką możliwość – są tragedie, rozwody, samotność. Ale państwo nie powinno zrównywać tych sytuacji z założenia. Powinno chronić to, co najlepsze, co naturalne, co sprawdzone przez wieki. I tym właśnie jest małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny.
Nie można zmuszać całego społeczeństwa do tego, by porzuciło swój język, swój porządek i swoją historię, tylko dlatego, że jakaś grupa czuje się inaczej. Państwo powinno chronić wolność – ale nie za cenę wypaczania pojęć w myśl ideologii.
Czy dwie osoby tej samej płci mogą się kochać, żyć razem, dzielić majątek, spędzić razem całe życie? Oczywiście, że tak. I państwo nie powinno im tego zabraniać. Ale to nie jest małżeństwo, bo nie ma tam biologicznej komplementarności, potencjału prokreacyjnego, naturalnego fundamentu dla dzieci, kulturowego wzorca przekazywanego przez wieki. Nie każda relacja partnerska staje się małżeństwem, tylko dlatego, że lewica sobie tego życzy. Nie zmieni tego też nowelizacja przepisów Konstytucji.
Szanowni Państwo, powiem wprost: nie poprę tej zmiany. Nie dlatego, że chcę kogoś zranić. Ale dlatego, że wiem, iż słowa mają znaczenie. I wiem, że jeśli raz pozwolimy je oderwać od rzeczywistości, to nie wrócą już nigdy do swojego pierwotnego sensu.
Dziękuję.